Robert Barabasz - szef Sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i samorządowej NSZZ "Solidarność"
Temat jak bumerang znowu powraca w Gazecie Prawnej. Tym razem głos zabrał Robert Barabasz:
…Trudno, by po ośmiu latach degradacji ekonomicznej pracowników administracji rządowej było inaczej. Co proponuje szefowa służby cywilnej? Otóż nie wyklucza odebrania trzynastek. Na taki pomysł mógł wpaść tylko przedstawiciel elity urzędniczej zarabiający 17 tys. zł, któremu ustawa o służbie cywilnej przyznaje bonus w postaci gwarantowanego co dwa lata podwyższenia dodatku służby cywilnej, który może sięgać nawet pięciu tysięcy złotych miesięcznie. Nie wspomnę już o dodatkowym urlopie.
Twierdzenie, że podwyżki dostaną ci, którzy zarabiają najmniej, oraz najlepsi, to jakaś utopia. A poza tym co z tymi, którzy mają średnie wynagrodzenia, np. powyżej 2,5 tys. zł brutto? Oni nie zasługują na poprawę swojego losu? W dużej mierze to właśnie najbardziej kompetentni pracownicy, wykonujący swoją pracę bez zastrzeżeń. Co najważniejsze – dostali się do niej bez znajomości i układów…
Z pełną treścią artykułu Urzędnicza elita a rak administracji możecie zapoznać się w dzisiejszej Gazecie Prawnej.
A o wywiadzie, który dyskusję wywołał pisaliśmy tu i tutaj. Z Panem Barabaszem w kilku punktach się nie zgadzam, ale stanowiska związków zawodowych często są bardziej radykalne i przejaskrawione.
Z jednym chyba jednak trzeba się zgodzić. Ale nie jest to tylko wina Szefowej Słuzby Cywilnej. Faktycznie brakuje rozmów z szeregowymi pracownikami korpusu. Tyle, że do takich rozmów potrzeba dwojga. A niestety pracownicy też się do nich nie palą. Czy to jakiś mniej lub bardziej uzasadniony strach przed szykanami pracodawcy, czy też ogólna niewiara w to, że ktoś nas wysłucha i weźmie pod uwagę nasze postulaty i argumenty? - nie wiem.