...urzędnik przypadkiem
Nie planowałem nigdy pracy w Urzędzie Skarbowym. Gdy zaproponowano mi pracę przy wdrożeniu POLTAXu zgodziłem się pracować na pół etatu z myślą, że takie wdrożenie nie potrwa dłużej niż 3-4 miesiące – myliłem się. BULL przysyłał sprzęt a my nie czekając na obiecane programy zagospodarowaliśmy go instalując aplikacje lokalne. Dla pracowników US praca przy komputerze była początkowo bardzo stresująca bo nie mieli wcześniej kontaktu z takim sprzętem ale z czasem przekonywali się, że ułatwia im i przyspiesza wykonywanie zadań. Rewolucja dokonywała się z dnia na dzień. Czas obliczenia skomplikowanych decyzji z KP zmalał z kilku godzin do kilku minut. Księgowość przeszła z księgowania przebitkowego na komputerowe dopiero po kilku miesiącach równoległego sprawdzania, ale już nikt by ich do powrotu na starą metodę nie namówił. Księgowe pierwsze poczuły skutki komputeryzacji bo wiązało się to ze stopniową redukcją zatrudnienia w tym dziale.
I tak przez 3 lata pracowałem na pół etatu prowadząc jednocześnie swoją mikrofirmę programistyczno- wdrożeniową. Później sprzętu i aplikacji było zbyt dużo nawet na jeden etat i ostatecznie zdecydowałem się na kontynuowanie wyłącznie pracy w urzędzie. Praca ciekawa i niejednostajna, choć nie pozbawiona stresów jak wszędzie. Zachętą były dobre zarobki pieczołowicie waloryzowane wskaźnikiem inflacji. Dodatkową motywacją do pracy tutaj były stojące na wysokim poziomie szkolenia i zorganizowanie studiów podyplomowych. Czułem wtedy zachętę do aktualizacji wiedzy i wykorzystywałem to w pracy.
Od kilku lat jest inaczej. Brak jakichkolwiek podwyżek i zarobki zżarła inflacja. Do tego brak możliwości dorobienia sobie ze względu na ograniczenia narzucone w ustawie o SC. Brak szkoleń z nowej technologii, a urzędnicy są wyłączeni z dofinansowania samokształcenia przez fundusze unijne. To działa zniechęcająco i depresyjnie. Nie tak to sobie wyobrażałem. Wygląda na to, że SC idzie na dno historii i warto się zastanowić co dalej bo do emerytury jeszcze daleko.
Dawniej w urzędzie łatwiej mogły się zatrudnić osoby niepełnosprawne. Po wprowadzeniu castingów mają znikome szanse. W urzędzie praktycznie co roku dochodzi do zmian organizacyjnych. Czasami to przesunięcie między działami, czasem wymiana pokoi. To zawsze powoduje chwilowe konflikty i stresy. Na szczęście nie doszło do tak radykalnych jak zwolnienie wszystkich pracowników i przyjęcie wybranych, ale ostatnie doniesienia o czekających nas zmianach, które niewątpliwie spowodują redukcje zatrudnienia są niepokojące. Na pewno nie są związane z takimi programami pomocowymi jak mieli górnicy przy planowej likwidacji kopalń i redukcji zatrudnienia w górnictwie. Mój urząd przeżył znaczną redukcję zatrudnienia przy reformie województw i ze zmianą terytorium działania. Wtedy to na początku nowego roku niespodziewana wiadomość o redukcji wstrząsnęła wszystkimi. Przez kilka tygodni codziennie zmieniały się kryteria i listy osób do zwolnienia bo nikt nie był w stanie ich dobrze określić. Sam byłem na pierwszej liście i wiem jak się czułem w tej roli. Nie byłem wtedy do tego przygotowany. Wprawdzie pracownicy dostali przeniesienia do nowego US ale nikt tam miejsca nie zagrzał ze względu na 100 km dojazdy dlatego praktycznie to była redukcja. Atmosfera w pracy była przygnębiająca przez ponad pół roku. Nie chciałbym ponownie przeżyć podobnie wyglądającej zmiany, a przecież niedawno było słychać o kolejnej „alokacji zasobów osobowych”, która nas wkrótce czeka i wzbudza powszechny niepokój. I gdzie tu ta legendarna pewność zatrudnienia na państwowej posadzie, która wielu zawiodła do tej pracy? Czas na zmiany.