Doczytałam się dziś w tym artykule jak przedstawiciele naszego biznesu widzą problem tzw. racjonalizacji zatrudnienia w administracji. Clou propozycji to - cytuję - wprowadzenie biznesowego modelu zarządzania kadrami i traktowanie administracji publicznej jako najważniejszego przedsiębiorstwa w Polsce (koniec cytatu), a w dalszym okresie - (znów cytat) zastanowienie się nad outsourcingiem usług w działach pozamerytorycznych (głównie kadry oraz księgowość). Zadania te można powierzyć zewnętrznym firmom (koniec cytatu).
Niby na pierwszy rzut oka wygląda to na rozsądne - tylko mam kilka pytań:
1) jak zmusić firmę zewnętrzną, żeby sporządzała sprawozdania, których obowiązek przedstawiania spoczywa na kierowniku urzędu?
2) jak to się będzie miało (np. prowadzenie księgowości) do ustawy o finansach publicznych na przykład?
3) jak będzie wyglądała jednolitość np. księgowań w jednostkach, skoro obecnie bywają z tym problemy, a firm zewnętrznych z pewnością będzie znacznie więcej niż obecnie jest organów nadrzędnych?
4) kto będzie odpowiadał za wiarygodność sprawozdań, jeśli dane do tych sprawozdań będą księgowane przez różne firmy wg różnych procedur?
5) która firma zewnętrzna będzie w stanie borykać się z absurdami, będącymi dla nas chlebem powszednim (w szczególności podawać dane na każde żądanie w terminie na wczoraj)?
6) kto będzie gwarantował - w przypadku np. kadr - że proces rekrutacji będzie się odbywał zgodnie z zapisami prawnymi regulującymi te kwestie dla korpusu służby cywilnej?
i tak dalej...
Wygląda na to, że w ten sposób miałaby się utworzyć na rynku nisza dla firm specjalizujących się w outsourcingu na rzecz administracji publicznej. Tylko czy to na pewno będzie taniej? No i - czy oni wiedzą, w co chcą się wpakować?