W Dzienniku Gazeta Prawna tym razem...
...krótki wywiad z prof. Jerzym Stępniem - Urzędnicza armia ma dwa korpusy oficerskie. Prawdę mówiąc z reguły nie przepadam za tego rodzaju porównaniami. Wojna, front, armia, oficerowie - jako element opisu funkcjonowania urzędników mnie razi.
Ale to zrozumiałe, wszak jestem przecież po drugiej stronie "barykady".
Dlatego chociaż sens w jakim te porównania padły rozumiem, a wywiady, felietony i inne formy wypowiedzi profesora na nasz temat czytam od dechy do dechy, tym razem mam trochę mieszane odczucia. Nie mniej warto przeczytać, bo jak zwykle szereg tez jest trafnych.
Czy można wyobrazić sobie armię z dwoma różniącymi się zasadami organizacji korpusami oficerskimi? W każdym obowiązywałyby inne stopnie i inny schemat dowodzenia, inna rekrutacja i inne przyczyny zwolnienia. Jednolitość umundurowania w takim przypadku tylko pogarszałaby sytuację dowódców, bo znacznie utrudniałaby im połapanie się na polu walki, kto jest kim. Od biedy dałoby się z tym przeżyć w czasie pokoju – ale na wojnie?
Ważne pytanie, ale bynajmniej nie jest odkrywcze. Szkoda, że nie jest zadawane lub bardzo rzadko się przebija podczas kampanii wyborczych. To nie my członkowie korpusu służby cywilnej i pracownicy państwowi jesteśmy temu winni. My musimy w takich realiach prawidłowo wykonywać swoje obowiązki. I na nas się z reguły psy wiesza, za taki stan rzeczy. Tylko, że akurat nie my mamy prerogatywy ustawodawcze.
Jeśli nie umie się zwalniać starych, nie należy zatrudniać nowych. Szczególnie że nowym chcemy płacić więcej niż w sektorze prywatnym, bo to są „swoi”. I dlatego administracja zarabia u nas lepiej niż sektor prywatny. To znaczy inaczej niż w krajach normalnych. I to jest już absolutna patologia – a na pewno nie ma to nic wspólnego z gospodarką rynkową. Ale dzięki temu łatwiej zrozumieć, dlaczego wzrost wydatków na administrację koniecznie chce się pokryć umorzeniem części wcześniej sprzedanych na tymże rynku (OFE) obligacji.
Tutaj profesor uległ trochę streotypowym "dogmatom". To media wykreowały wyższe zarobki administracji publicznej. Od eksperta w tym temacie wymagać należy więcej. Danych statystycznych nie należy przywoływać wprost, a wypada uwzględnić chociażby zaniżenie płac sektora prywatnego przez "szarą sferę wypłat pod stołem". Trudno również porównywać średnią sektora prywatnego ze średnią grupy zawodowej, w której grubo ponad 50% pracowników posiada wykształcenie wyższe i wysokie niezbędne kwalifikacje zawodowe. Warto przy takich porównaniach pamiętać o szeregu ograniczeń nałożonych na nas w zakresie ewentualnego dodatkowego zarobkowania. No i akurat jeśli chodzi o korpus służby cywilnej to przez ostatnie lata kurczymy się, a nie rośniemy liczebnie.
Bez problemu wymieniłbym też szereg "czarnych dziur bez dna" pochłaniajacych kolejne miliardy z budżetu. I z pewnością akurat my urzędnicy nie jesteśmy tu flagowym. Ale to już inna bajka...