Tym razem na celowniku naszego ulubionego „dziennikarza” znalazł się Szef Służby Cywilnej...
...właściwie to nic dziwnego, gdyż Artur Radwan w Dzienniku Gazeta Prawna od lat specjalizuje się w „polowaniu na czarownice” grasujące w środowisku administracji publicznej i samorządowej, ze szczególnym upodobaniem służby cywilnej. No i po raz kolejny zdemaskował - Szef Służby Cywilnej nie świeci przykładem. Urzędnicy awansują i dorabiają bez jasnych zasad.
Z pewnością każdy z nas bez trudu znalazłby problemy, sprawy, którymi powinien zająć się Szef Służby Cywilnej i wspomagający go Departament Służby Cywilnej. Oczekujemy tego my – członkowie korpusu służby cywilnej, z pewnością mają też do tego prawo obywatele, korzystający z instytucji, w których jesteśmy zatrudnieni. Ale najłatwiej jest przecież gawiedzi rzucić kilka dobrze dobranych kwot, a tytuł artykułu się obroni. No i tzw. „czytalność”, czy „klikalność” pozwoli z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku dziennikarskiego pójść do kasy po wierszówkę.
Po raz kolejny muszę jednak docenić „mistrzostwo” w manipulowaniu informacjami, to nasz ulubieniec opanował perfekcyjnie. Autor artykułu zestawia średnie wynagrodzenie za 2012 r. całej służby cywilnej (4,8tys.zł) z pracownikami Departamentu Służby Cywilnej (o 2,6tys. zł więcej). Od razu należy podkreślić, że i jedne i drugie podane kwoty to wynagrodzenie ogółem – obejmujące wszystkie składniki: wynagrodzenie zasadnicze, dodatki stażowe, dodatki służby cywilnej, dodatki zadaniowe, nagrody z funduszu nagród, dodatki wynikające ze szczególnych uprawnień, nagrody jubileuszowe oraz odprawy emerytalne i rentowe, a także dodatkowe wynagrodzenie roczne (tzw. „trzynastkę”). Natomiast czytelnik może odnieść wrażenie, że nie dość że pracownicy DSC zarabiają średnio 7,4tys. zł, to jeszcze dostają nagrody, które jednorazowo wynosiły od 250 zł do 5,5 tys. zł. A ponad połowa osób (urzędników mianowanych) w zależności od posiadanego stopnia służbowego jeszcze stały miesięczny dodatek w wysokości od 900 zł do nawet 5 tys. zł.
Czy w takim Departamencie nie powinno się korzystać z najlepszych? Czy to źle, że ponad połowa to urzędnicy mianowani?. Przecież jeśli potwierdzili swoje kwalifikacje poprzez ukończenie KSAP lub pozytywne zaliczenie postępowania kwalifikacyjnego, nabyli szereg uprawnień (dodatek służby cywilnej, dodatkowy urlop) to chyba powinniśmy ich wiedzę wykorzystywać właśnie na takich stanowiskach. A że, w tym momencie średnie wynagrodzenie rośnie tam gdzie odsetek urzędników mianowanych jest większy? – może czas wrócić do ław szkolnych i powtórzyć kilka podstaw matematyki na poziomie szkoły podstawowej.
Ogółem na koniec 2012 r.
- w służbie cywilnej było nieco ponad 6% urzędników mianowanych,
- w ministerstwach odsetek ten kształtował się na poziomie nieco ponad 19%,
- jak pisze Pan Radwan, w DSC ponad 50%
- to jedna z oczywistych przyczyn wyższej średniej, pomijam fakt, iż trudno by w KPRM utrzymać fachowców proponując średnią na poziomie płac w urzędzie wojewódzkim lub innym urzędzie centralnym, o terenowych jednostkach nie wspominając.
Nie zamierzam wchodzić tu w szczegóły niezbędnych kompetencji, zakresu obowiązków, itd., bo od lat „nierobami” i „kawożłopami” jesteśmy na każdym szczeblu w administracji.
Nie bardzo też rozumiem, jaki związek ma zgoda na dodatkowe zarobkowanie z zagrożeniem niewykonywania swoich podstawowych obowiązków pracowniczych. Skąd założenie, iż wykonuje się te dodatkowe zajęcia z naruszeniem tych obowiązków? Oczywiście w artykule tylko pada pytanie. Nikomu nic się wprost nie zarzuca. Rzetelności jednak zabrakło. A może wystarczyło sprawdzić, kto gdzie dorabia? Czy może zaistnieć kolizja czasu pracy w KPRM z dodatkowymi zajęciami? Jeśli takie przypadki miały miejsce jak najbardziej napiętnować, ale łatwiej wszystkim łatkę przypiąć, obrzucić błotem – niech sobie strzepują.
Struktura organizacyjna DSC, jeśli dane w artykule nie zostały ponownie gdzieś odpowiednio dobrane, faktycznie może zastanawiać. Osobiście również mam wątpliwości, czy departament zatrudniający około 60 osób potrzebuje dyrektora i aż 3 zastępców. Jakie są tu wewnętrzne unormowania w KPRM? Ile DSC liczy sobie wydziałów? Patrząc, że po odjęciu ścisłego kierownictwa pozostaje nam jeszcze 7 osób na kierowniczych stanowiskach – to sugeruje iż mamy ich 7. Dużo to czy mało, czy nie da się inaczej zorganizować struktury departamentu? Nie wiem, a artykuł nie odpowiedział na żadne z pytań. Czy fakt, że jest tam dużo pracowników w randze radców, czy głównych specjalistów to źle? Trzeba by bardziej szczegółowo prześledzić zakresy obowiązków, zadania do wykonania, niezbędne kompetencje, no i doświadczenie zawodowe konkretnych pracowników. Sadzę jednak, że KPRM nie do końca można porównywać wprost z innymi ministerstwami czy tym bardziej urzędami niższego szczebla. Tego wszystkiego zabrakło jednak w artykule. A faktycznie możliwe, że jest to temat do głębszych analiz.
Ale po co nasz „Mistrzu”?