Prawdę mówiąc, wydawało mi się, że już mnie nic nie zadziwi w tytułach artykułów traktujących o urzędnikach. Jednak po raz kolejny okazało się, że „pomysłowość” ludzka nie zna granic. Czyż to nie majstersztyk? (artykuł dostępny po bezpłatnej rejestracji – jeśli nie posiadacie innego dostępu do Rzepy). „Armia okupacyjna” – czyż nie piękna metafora? – nad urzędnikami pochylił się sam Prezydent…
Niestety nie był to Prezydent USA, czy choćby Prezydent RP. Ale Prezydent Akademii Leona Koźmińskiego też brzmi dumnie. Pan Andrzej K. Koźmiński odkrywczo zauważył, że urzędnicza armia postrzegana jest dziś jako swego rodzaju „armia okupacyjna", bezlitośnie gnębiąca obywateli. I to pomimo, iż Korpus Służby Cywilnej miał na celu ucywilizowanie naszej administracji publicznej i stworzenie armii apolitycznych urzędników działających dla państwa prawa, służebnego wobec obywatela.
Przytoczył tradycyjne hasła (przywołam tylko kilka):
-
stale wydłuża się lista przedsiębiorstw z premedytacją doprowadzanych przez urzędników do ruiny,
nie skraca się i nie ułatwia drogi po wszelkie zezwolenia, zaświadczenia, koncesje itp.
środki na pomoc społeczną są marnotrawione i rozkradane, a dzieci odbierane rodzicom pod byle pretekstem,
odbiorców i dawców pomocy charytatywnej obciąża się podatkami,
-
wielkie przestępstwa i afery urzędnicze jakoś nie spotykają się z taką surowością i rygoryzmem, jak warszawski kataryniarz
i pochylił się nad wkurzonym tym wszystkim przeciętnym obywatelem.
Prawie, że zaryczał:
Nam strzelać nie kazano. - Wstąpiłem na działo
I spójrzałem na pole; dwieście armat grzmiało…
docenił jednocześnie Polaków, którzy przeszli historyczny trening oszukiwania okupantów i są w tym naprawdę dobrzy.
Jestem bardzo ciekaw, skąd Pan Prezydent czerpał wiedzę na temat rekordowo niskiego poziomu zaufania w społeczeństwie (rozumiem do armii okupacyjnej). Raczej nie z ostatnich badań socjologicznych, o których wielokrotnie pisaliśmy na portalu. Gratuluję za to Panu Prezydentowi, że chociaż zauważył pierwsze jaskółki – odchodzenie od formalizmu i represyjności w stronę menedżerskiej orientacji na wyniki i sprawności – na razie niestety tylko na szczeblu samorządów. Może trzeba się lepiej rozglądać, może "zmienić okulary".
Z jednym muszę się jednak z Panem Prezydentem zgodzić. Zanim nie będzie za późno, czyli zanim nie nastąpi całkowite wyobcowanie państwa i jego aparatu, konieczna jest radykalna zmiana nastawienia i filozofii…, z tym że nie jestem przekonany do końca czy akurat administracji? A może "Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem"...