Na stronach Dziennika Gazety Prawnej ukazał się artykuł dotyczący oddawania niewykorzystanego funduszu płac przez urzędy do budżetu. Tym razem Pan Redaktor Radwan poniekąd wstawia się za szeregowymi przacownikami urzędów, co mnie osobiście cieszy, niemniej po wielu doświadczeniach nie wiem, czy wierzyć czy nie. Bo gdyby to była prawda (a nie wykluczam że jednak jest), to coś tu nie gra.
Czy naprawdę w tych urzędach nie ma ludzi którzy zasłużyli na dodatkową gratyfikację? Nie wierzę. Sporo to mówi o znajomości tajników zarządzania przez szefów podejmujących takie decyzje, ale to temat rzeka. A potem panuje zdziwienie, że w zespołach brak motywacji... Oszczędności wszak są głównie wynikiem choroby jakiegoś pracownika albo powstały w wyniku wakatu (ze względu na nieformalny, ale istniejący) zakaz zatrudniania. W tym drugim przypadku z jednej strony szefowie urzędów ubolewają nad wymuszonym cięciem etatów (bo przecież to jest cięcie, nawet jeśli pracownik odchodzi dobrowolnie luka po nim nie zostanie uzupełniona) przy ciągłym wzroście liczby zadań do wykonania i tym samym obiążenia pracą; z drugiej natomiast jeśli faktycznie oddają oszczędości z funduszu płac przekazują dość czytelny komunikat: wcale nie potrzebowaliśmy tych etatów, bo ci którzy odeszli to właściwie nic nie robili.
Za nieobecnego z powodu choroby pracownika ktoś pracę wykonać musi; zadania wykonywane przez kogoś kto z urzędu odszedł też komuś przydzielić trzeba. Za friko? Za wykonaną pracę się płaci, pańszczyznę w Polsce zniesiono w XIX wieku. Może ktoś to przeoczył - bo ze względu na podział terytorium kraju pod zaborami właściwie odbywało się to w trzech różnych okresach na przestrzeni niemal sześćdziesięciu lat - ale zawsze można zajrzeć do podręczników historii... Padła ostatnio w jednym z naszych kometarzy propozycja opracowania testu dla kandydatów na szefów, może włączyć do nich trochę historycznych faktów?
Prawdę mówiąc osobiście nie znam urzędu w którym takie coś ma miejsce, raczej ten fundusz wystarcza "na styk", niemniej takich sytuacji nie wykluczam.
A co do artykułu to tradycyjnie mam uwagę do ilustracji. Jak dla mnie ten pan na zdjęciu nie czuje się źle traktowany, tylko brzydzi się leżącą przed nim kasą. Ludzie źle traktowani tracą wiarę w siebie i swoje możliwości, tracą nadzieję, tracą motywację i poczucie sensu tego co robią, popadają w czarne myśli i zamykają się na kontakt z tymi, którzy ich źle traktują. Na tym zdjęciu zupełnie tego nie widzę.
Ha, a może zrobimy konkurs na najbardziej adekwatny podpis do tej fotografii?