Publikujemy w bardziej widocznym miejscu komentarz Łukasza do artykułu zawierającego propozycję uświadomienia parlamentarzystów. Tu ukłon w stronę Autora - a nawiązując do kolejnego komentarza - gdybym nie wierzyła, że uda się coś zmienić to zamiast pracować wieczorami nad portalem poszłabym oglądać jakiś kryminał. Każdy z nas ma w sobie potencjał, który w jakiś sposób może zmienić świat - nawet jeśli tylko trochę; ale czy nie warto wciąż próbować, jak bardzo? Komuś przecież w końcu musi się udać... Zapraszamy Was do dyskusji
-
Redakcja portalugość portalu - Łukasz:
Wydaje się że coś takiego mogłoby chwycić. Można by tam powołać już dotychczasowe interpelacje posłów i zwrócić uwagę na szablonowość udzielanych odpowiedzi. Może dzięki temu posłowie będą chcieli dać sygnał, że nie powinno się ich lekceważyć przytaczając jedynie puste slogany o kryzysie. Obawiam się jednak że taka prezentacja mogłaby wywołać gorącą dyskusję o pilnej potrzebie reformy służby cywilnej i trudno wyczuć kierunek tej reformy, wliczając w to nawet likwidację służby cywilnej w jej obecnym kształcie.
Obecnie
przecież tak modny jest outsourcing usług. Jak to zazwyczaj bywa rewolucja zjada swoje dzieci, więc oby nie było tak w tym przypadku. Moim zdaniem jest co najmniej kilka pól do działania. Wynagrodzenia to jedynie jedno z nich, aczkolwiek niezmiernie istotne. Jeżeli będziemy pisać o potrzebie zwiększenia limitu mianować to od razu musimy przygotować przekonujące uzasadnienie takiego postulatu. Nie możemy brać przykładu z rządzących i ograniczyć się do stwierdzenia że to zamach na profesjonalną służbę cywilną. Istota mianowania wymaga głębokiego przemyślenia. Dla mnie osobiście poza znaczącym dodatkiem do pensji nie zmieniło się nic. W życiu politycznym i tak nie zamierzałem brać udziału ponieważ dla mnie to jedno wielkie bagno. Przez sam fakt zdania egzaminu nie czuję się bardziej kompetentny w tym co robię na co dzień. Nie zmienił się ani mój stosunek do pracodawcy, ani stosunek mojego pracodawcy do mnie. W szczególności moje mianowanie nie spowodowało żadnego awansu, powierzania mi bardziej odpowiedzialnych zadań itp. Moi przełożeni i to łącznie z tymi na najwyższych szczeblach w żaden sposób nie różnicują pracowników mianowanych i pozostałych. Czy powinni? Wydaje się że skoro została stworzona instytucja mianowania to czemuś powinna ona służyć. Samo zwiększenie dyspozycyjności czy też konieczność kierowania pisemnych próśb o zgodę na dodatkową aktywność zawodową poza urzędem jest dziś zazwyczaj zupełnie iluzorycznym ograniczeniem. Moim zdaniem dodatkowe uprawnienia przysługujące urzędnikowi mianowanemu w postaci dodatku do pensji czy dodatkowego urlopu powinny stanowić pewną formę wynagrodzenia za zmianę jego statusu w codziennej pracy a nie jedynie za zdany jednorazowo egzamin. Jako takie powinny mieć wtórne znaczenie dla osób przystępujących do egzaminu na mianowanie. Dziś są one główną motywacją do zdawania egzaminu. Moim zdaniem powinno być jednak inaczej. Powinno to wyglądać w ten sposób, że do egzaminu przystępuje się po to, aby mieć odpowiednio wytyczoną ścieżkę kariery, mieć gwarancję, że jeżeli ja będę się rozwijał, to będzie to premiowane ze strony mojego pracodawcy. Nie powinno się przy tym dopuścić do zamknięcia osoby mianowanej w sztywnych ramach stanowiska, które do tej pory zajmowała. Zdając egzamin pokazała ona że posiada łatwość przyswajania różnego rodzaju wiedzy i spokojnie poradziłaby sobie z innymi zadaniami. Można by pisać i pisać... Obawiam się jednak, że z jakimikolwiek postulatami trudno będzie się przebić. Rząd przecież ma poważniejsze problemy niż służba cywilna... Niech pracują i nie narzekają bo inni mają zdecydowanie gorzej w dobie kryzysu. Trzeba przecież pomyśleć o sędziach, lekarzach, nauczycielach, górnikach, policjantach, żołnierzach. Przecież im ten kryzys daje się o wiele bardziej we znaki...