analityk.3Z tego co widzę wokół siebie, gorączka terminów dotyczy nie tylko pracowników komórek AP, ale w zasadzie większości osób pracujących w urzędach skarbowych, UKSach i izbach. Niemniej początek nowego roku to naprawdę istne pandemonium. Oprócz standardowych sprawozdań zawartych w różnych odrębnych dokumentach (na szczęście ogromną większość z tych sprawozdań pobiera się już automatycznie, niemniej należy wykonać przed przekazaniem danych sporo analiz, żeby zdążyć wyprostować co się da i zminimalizować liczbę błędów) pojawia się znienacka mnóstwo pytań, próśb i żądań z nieprzekraczalnymi terminami. Z różnych stron.


 

Często terminy są tak ustawione, że nie biorą pod uwagę opóźnienia w zamykaniu okresu sprawozdawczego i publikowaniu pobranych danych – te najważniejsze, na koniec roku zawsze są pobierane później ze względu na tzw. okres przejściowy w rachunkowości podatkowej (co moim osobistym zdaniem w dobie informatyzacji nie ma już żadnego uzasadnienia. Kiedyś może kasa szła na konto przeszło tydzień od wpłaty, teraz takie rzeczy się nie zdarzają). W związku z tym część informacji przygotowywanych jest niejako „w powietrzu” wg stanu niby na 31 grudnia, ale po 10 minutach od stworzenia zestawienia danych może się okazać, że ten stan już jest całkiem inny… Część pytań czy sprawozdań ten termin uwzględnia, ale wtedy pozostawia na ich wykonanie dzień lub dwa, co czasem naprawdę nie jest wystarczające.


Tak więc analitycy ledwo dychają, a przed sporą częścią z nich jeszcze mierniki budżetu zadaniowego i ocena funkcjonowania kontroli zarządczej – co wbrew powszechnemu przekonaniu nie polega na pytaniu: „działa?” i odpowiedzi: „działa”. Tzn. tak to może wyglądać na końcu, ale żeby móc tak odpowiedzieć mając za sobą dowody, to trzeba najpierw te dowody pozbierać. Przeczytać. Wyciągnąć wnioski.


Jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, że wszyscy (tj. każda komórka organizacyjna, pion czy departament) we własnym urzędzie, wyżej i po bokach (np. prasa…)  podsumowują rok i często potrzebują danych z baz urzędów, a wszystkie te pytania zazwyczaj trafiają właśnie do biednych, ledwo żywych analityków. Ba, księgowość rok zamyka i nie ma nic dziwnego w tym, że trzeba i im pomóc w poszukiwaniu zaginionych groszy na przykład. Telefony dzwonią bez przerwy i nic dziwnego, że się rozładowują. W międzyczasie współpracownicy z innych komórek mają jakąś fazę na koncert życzeń: a to jakiś bardzo skomplikowany raport ktoś chce (który spoko mógłby poczekać, bo na razie i tak nie wiemy jakie będą mierniki na rok 2012), a to spotkać się w sprawie roztrząsanej już kilka razy (kto ma iść po dokument i zrobić ksero…), a to próbuje z nami negocjować długość pola tekstowego w POLTAX (całkiem jakbyśmy mieli na to jakiś wpływ, naprawdę…).  Przyznam szczerze, że dziś dotarłam już do fazy histerycznego śmiechu – po telefonie z prośbą o trzy raporty o średniej trudności wykonania (tzn. trzeba pomyśleć trochę, niby wystarczy nacisnąć „guziki”, ale najpierw te „guziki” trzeba sobie zbudować…) pół godziny przed końcem pracy i z uprzejmym tekstem: „ale nie musisz się spieszyć, wpadnę po to jutro przed 8.00”…




 

Joomla templates by a4joomla