my_smieciarze

Znowu wracamy do tematu wynagrodzeń… Naprawdę, czuję się ostatnio dość monotematyczna. Najpierw mówiło się o zamachu na trzynastki, potem o likwidacji jubileuszówek i stażowego, a teraz wprost o zmniejszeniu urzędniczych pensji. Wiadomo, temat chwytliwy, jakby sobie tak poczytać internetowe komentarze przy takich tematach, to niejeden komentujący najchętniej urzędników wyciąłby w pień, a na pewno nie ma nic przeciwko wzięciu urzędników głodem. Jedną możliwością przetrwania, jaką widzę jest dostosowanie organizmu do odżywania się celulozą – czego jak czego, ale papieru (zadrukowanego, oczywiście, bo z czystym bywają problemy…) na pewno nikomu z nas nie zabraknie.

Ba, dojdą kolejne oszczędności – możemy wtedy spokojnie darować sobie zakup i konserwację niszczarek.

Za pomocą zszywacza można też stworzyć sobie jakiś jednorazowy strój i potem odziewać się np. w interpretacje. Albo decyzje. Ewentualnie we wnioski. Największy wybór jednak będzie spośród formularzy i instrukcji. Takie wytyczne na przykład to są tak obszerne, że jeden egzemplarz spoko wystarczy na odzianie kilku osób.

Proponuję też porzucić dojazdy do pracy i chodzić wyłącznie pieszo. Komunikacja miejska kosztuje jak i eksploatacja własnego samochodu. Nie mając nic innego do jedzenia jak tylko papiery oszczędzimy również na prądzie i gazie (zależy, na czym kto gotuje). Na ogrzewaniu również – przecież papier to doskonały izolator jest. Można też zamieszkać na ulicy w kartonach.

Tym samym dochodzimy do wniosku, że urzędnik właściwie nie potrzebuje żadnej kasy. Po co? Papier go wyżywi i ogrzeje, a rozrywek to już mu się dawno odechciało.

A na niedzielę i święta proponuję ubierać się w standardy etyczne. Żeby wszyscy sąsiedzi widzieli…

Drugą możliwością przetrwania jest zmiana pracodawcy na takiego, który traktuje swoich ludzi jak ludzi…

Joomla templates by a4joomla