Z zaciekawieniem przeczytałem ostatnio urzędowe perypetie prof. Krzysztofa Rybińskiego zawarte w artykule "W urzędach czas stanął w miejscu" opublikowanego w Rzeczpospolitej. Najciekawszy fragment dotyczył refleksji niejakiego Wacka z Bardzo Ważnego Ministerstwa, a refleksja owa odnosiła się do Elektronicznego Obiegu Dokumentów (EOD)... [...]
"[...]Przedtem było normalnie, sprawy spływały do wydziału, miały swoje miejsce w przepastnych szafach, miały kolejne sygnatury. Ale potem wdrożono EOD. Nic się nie zmieniło, szafy i papiery dalej są, ale dodatkowo trzeba rejestrować sprawy w EOD. Żeby wypełnić te dodatkowe obowiązki, zatrudniono nową osobę, a sprawy trwają dłużej. Co gorsza, zrobił się bałagan i nie ma ciągłości sygnatur w przepastnych szafach. Tak wygląda wdrażanie e-administracji w Polsce[...]."
Czy pracując w Waszych urzędach macie podobne spostrzeżenia ?