...kilka refleksji na miniony Dzień Kobiet
Według danych ze
sprawozdania Szefa Służby Cywilnej za rok 2016 (sprawozdanie za 2017 jeszcze nie jest dostępne) kobiety to 70% osób związanych z korpusem s.c. Zauważam od dawna, że zupełnie nie widać tej proporcji w komentarzach na portalu - sami zwróćcie uwagę, że wśród komentujących mocno dominują panowie. Równie długo zastanawia mnie: dlaczego tak jest? Czy to wynika z braku pewności siebie? Przekonania, że to nic nie zmieni? Poczucia, że ich opinia nie ma znaczenia? Braku zainteresowania? A może jest jakaś inna przyczyna, która mi nie przyszła do głowy? Może pomożecie znaleźć odpowiedź na te pytania? Feminizm to w Polsce słowo kojarzone pejoratywnie. Coś na zasadzie: "w głowach (i żeby tylko w głowach...) im się poprzewracało". Tymczasem problem nierówności wciąż żyje, niezależnie od tego, czy ktoś zastanawia się nad tym czasem - czy nie. Nie jest moim celem agitacja czy nawoływanie do buntu, nie o to chodzi. Nigdy mnie nie kusiły radykalne zachowania. Jednak wpajano mi od dziecka, że każdy człowiek zasługuje na szacunek. Chcę Wam pokazać nieco inną perspektywę (inną - naszym kolegom. Koleżanki zapewne znają to z autopsji). Na przykład komentarze: obojętnie, czy zgadzamy się z komentowanym tekstem czy nie, niedopuszczalne w mojej ocenie są wypowiedzi odnoszące się do cech fizycznych autora - wyglądu, ubioru, wieku. To dotyczy obu płci, ale zauważcie, że tego rodzaju komentarze wobec kobiet zdarzają się znacznie częściej. To samo dotyczy życia codziennego i codziennej pracy: ani kolor włosów, ani długość nóg, obwód talii czy klatki piersiowej nie przekładają się na intelekt ani wiedzę specjalistyczną. Próby dyskredytacji, ośmieszenia czy "komplementowania" kogokolwiek według tych kryteriów świadczy tylko i wyłącznie o tym, że inne argumenty nie istnieją. No i przede wszystkim dyskredytują nie tych, których próbują ośmieszyć, tylko autorów takich wypowiedzi. Dyskusje z kimś takim nie mają żadnego sensu.
Walka o autorytet
Nie trzeba być szefem, żeby budować autorytet. Zwłaszcza dziś, kiedy tak bardzo rozdrobniły się specjalizacje. Szef musi mieć autorytet jeśli ma zdobyć zaufanie swojego zespołu. Ale specjalista czy ekspert również musi go mieć, bo bez tego nigdy nie będzie traktowany jak specjalista czy ekspert. Kobieta o autorytet musi walczyć, bo zbudowanie go kosztuje ją znacznie więcej. Wciąż musi udowadniać, że jest dobra w tym co robi. Łatwiej też przypisać sobie jej sukcesy, bo mniejsze prawdopodobieństwo, że zaprotestuje. Każdy ma lepsze i gorsze dni, ale facetowi nikt nie powie, że zachowuje się dziwnie dlatego, że ma jakiś problem biologiczny w danej chwili.
Tu polecam lekturę świetnego tekstu ze strony inc.com - o tym, jak pewnego dnia dwójka pracowników - kobieta i mężczyzna - pewnej firmy doradczej najpierw przypadkowo, a potem celowo podpisywała maile do klientów imieniem tego drugiego pracownika. Całą historię Martin opisał na
twitterze. Możecie też przeczytać o tym
TUTAJ. W dużym skrócie: okazało się, że ci sami klienci zachowywali się bardzo różnie, w zależności od tego czy pod mailem widniał podpis Martina czy Nicole - mimo że autorem maila była ta sama osoba.
Sam Martin wspomina eksperyment tak:
Byłem w piekle. Wszystko o co pytałem lub co sugerowałem było kwestionowane. Klienci, z którymi radziłem sobie z zamkniętymi oczami traktowali mnie z góry. Jeden spytał, czy jestem wolny. Tymczasem Nicole miała najbardziej produktywne dni w swojej karierze. Zdałem sobie sprawę, że przyczyną , dla której wykonywanie przez nią pracy trwa dłużej jest konieczność uzyskania szacunku klientów. (...) Najbardziej wkurzające jest jedno: dla mnie to było szokujące. Ona była do tego przyzwyczajona, uznała, że to część jej pracy.
Jak sądzicie, czy u nas jest inaczej? Czy tak samo są odbierane wypowiedzi/ porady/ opinie, w zależności od tego czy autorem jest kobieta czy mężczyzna?
Nie jesteś gorsza
Pięć lat temu popełniłam
artykuł dotyczący, a jakże, wynagrodzeń - jednak pojawiło się tam coś jeszcze: spojrzenie pod kątem prawdopodobieństwa awansu dla kobiety i dla mężczyzny. Kilka cytatów stamtąd:
(...) największy odsetek mężczyzn a najmniejszy kobiet jest w tych urzędach, w których wynagrodzenia są wyższe - czyli w służbie zagranicznej, urzędach centralnych, UKSach i ministerstwach. Patrząc po branży - w izbach skarbowych pracuje procentowo więcej mężczyzn niż w urzędach skarbowych. Jak to tłumaczyć? Czy kobiety składają tam mniej aplikacji, bo mniej wierzą że im się uda? I nie, nie jestem zwolenniczką parytetów, bo nie o to tu chodzi. To tylko to spojrzenie pod innym kątem...
(...) są dwa zespoły i dwa kierownicze stanowiska. W każdym z zespołów pracuje po 7 kobiet i 3 mężczyzn. W jednym zespole szefem jest kobieta, w drugim mężczyzna. Jest po 50%? Jest. Ale jeśli byśmy przeliczyli procent z osób reprezentujących daną płeć, to wyjdzie że łącznie w tych dwóch zespołach kierownicze stanowiska zajmuje ok. (w zaokrągleniu) 17% spośród mężczyzn i 7% spośród kobiet. Jest różnica?
Analiza wskazuje że mniej więcej po równo rozkłada się liczebność kobiet i mężczyzn na wyższych stanowiskach. Ale... skoro liczebność korpusu na 31.12.12r. wynosiła ok. 121,5 tys. osób, to patrząc na wykres 1 po wykonaniu prostego obliczenia wychodzi, że kobiet w korpusie jest 84,5 tys, a mężczyzn 37 tys. Jednocześnie widać, że w najsłabiej opłacanej grupie, czyli na stanowiskach wspomagających kobiety stanowią 75%.
Co to oznacza?
Ano wyobraźmy sobie dwoje młodych ludzi podejmujących pracę w korpusie - kobietę i mężczyznę. Statystycznie biorąc mężczyzna nadal ma znacznie większe szanse na wyższe stanowisko i lepsze zarobki - istnieje większe prawdopodobieństwo, że pracodawca awansuje mężczyznę niż kobietę. I to, że na wyższych stanowiskach jest proporcja niemal pół na pół wcale nie oznacza, że są równe szanse.
Nie chodzi o parytety, bo nie parytet powinien decydować o awansie tylko wiedza i doświadczenie. Z powyższej analizy wychodzi jednoznacznie - właśnie, co? Że mężczyźni lepiej spełniają ten warunek? Czy że w ten sposób są postrzegani? A może - że są odważniejsi?
W przeprowadzonym kiedyś
wywiadzie z ówczesnym wiceministrem finansów, Jackiem Kapicą zapytałam o to. Odpowiedź brzmiała tak:
Proszę spojrzeć na listy osób które przystąpiły ostatnio do konkursów na naczelników urzędów i dyrektora izby skarbowej. Na te konkursy zgłasza się mniej kobiet niż mężczyzn. Nie wiemy dlaczego. Kobiety znacznie rzadziej starają się o awans. Ostrożniej podejmują wyzwania i ryzyko, co jest zresztą naturalne.
Więcej odwagi, drogie Koleżanki. Nie dajcie sobie wmawiać, że jesteście gorsze.
Bo to nieprawda. Jeśli ktoś prośbą czy groźbą zmusza Was do wykonania dla niego jakiejś pracy, którą mu zlecił przełożony to znaczy, że sam zrobić tego nie umie. I już z definicji: jesteście lepsze... A że on potem tę pracę przedstawi jako swoją, to całkiem inna bajka.
Swoją drogą, niecierpliwie czekam na sprawozdanie za rok 2017 - w jaki sposób i czy zmiana po wyborach wpłynęła na strukturę zatrudnienia na wyższych stanowiskach i stanowiskach kierowniczych pod względem płci.
Jestem silniejszy
Wiele lat pracy w administracji nauczyło mnie, że bardzo łatwo przychodzi panom pouczanie koleżanek. Więcej: domaganie się posłuszeństwa. Nie twierdzę, że kobieta ma zawsze słuszność, bo wcale tak być nie musi. Niemniej nie zakładajmy z definicji, że jeśli ktoś jest facetem to z automatu ma rację. Ona ma prawo mieć swoje zdanie i co więcej: ma prawo go bronić. On nie ma prawa występować z pozycji siły. Jeśli pojawia się wątpliwość we wzajemnych relacjach, to - bez względu na to, czy chodzi o pracę czy życie prywatne - zawsze dobrą opcją jest... zwykły szacunek. Obustronny.
Nigdy nie pozwólcie traktować się w sposób zabijający Waszą godność. Wbrew pozorom, zawsze jest jakieś wyjście. I nigdy, ale absolutnie nigdy nie dajcie sobie wmówić, że to Wasza wina że jesteście traktowane tak czy inaczej. Ani że same nie dacie sobie rady. Dacie.
Oczywiście, to znów oznacza walkę, ale jeśli i tak trzeba ją toczyć codziennie - co za różnica? Co nas nie zabije to nas wzmocni...
----------------------
BTW: czy wiecie, że 28 listopada minie 100 lat odkąd kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze?