Caramba...
W pierwszym tygodniu stycznia na łamach DGP pojawiły się artykuły (wspomniane w komentarzach przez Czytelników).
Jeden z nich (niestety, płatny) dotyczy przewidywanych podwyżek w budżetówce. Z całego artykułu tylko 14 wierszy dotyczy służby cywilnej. W pozostałym zakresie treść dotyczy głównie urzędów samorządu terytorialnego i ich jednostek (m. in. szkół) - w tym o tym, że na sfinansowanie obiecanych podwyżek i samorządy będą musiały wysupłać pieniądze. Trochę jest o nauczycielach (coś dostaną) i wojsku (nie dostaną). W owych 14 wierszach poświęconych administracji rządowej redaktor powołując się na Szefa s.c. napisał, że jeszcze nie uchwalono budżetu a rząd zaproponował zwiększenie środków na wynagrodzenia (ale bez odmrożenia kwoty bazowej). Ze względu na utworzenie KAS i przeniesienie do służby cywilnej części funkcjonariuszy (których wynagrodzenia dotąd finansowane były z innej kieszeni) lwia część zwiększonej kwoty ma zapewnić wypłacanie im wynagrodzeń (tu nie chodzi o podwyżki, raczej o przesunięcie środków właśnie z kieszeni do kieszeni - czy też mówiąc po księgowemu, między paragrafami budżetu państwa. A może i działami, nie jestem pewna). Do niektórych inspekcji też mają trafić jakieś pieniądze ze względu na pojawienie się nowych zadań (co się zapewne będzie wiązało nie tyle z podwyżkami co raczej z większym zatrudnieniem). W pozostałym zakresie będzie zapewne podobnie jak w samorządach: podwyżki dostaną najmniej zarabiający - bo od 1 stycznia kwota minimalnego wynagrodzenia wzrosła do 2100 zł. Skoro już zapłaciłam za artykuł, pozwolę sobie na cytat. W przypadku zwiększenia kwoty na wynagrodzenia:
Chodzi przede wszystkim o przeniesienia funkcjonariuszy celnych do służby cywilnej przy okazji utworzenia Krajowej Administracji Skarbowej. Z zaplanowanych 460 mln zł na ten cel ma trafić ponad trzy czwarte środków.
Drugi z artykułów zapowiada natomiast reaktywację Krainy Deszczowców w postaci kwestionariusza samooceny uczciwości organizacji. Zgodnie z komunikatem na
stronie DSC Szef Służby Cywilnej podpisał zalecenie promowania kultury uczciwości. Zalecenie zostało przekazane dyrektorom generalnym i kierownikom urzędów. Zawiera program szkoleniowy i
przykładową ankietę - kwetionariusz samooceny kultury uczciwości organizacji.
Pan redaktor w artykule cytuje fragment ankiety. Z cytowanego fragmentu wynika, że ankietowany ma wskazać swoje spostrzeżenia co do zachowań współpracowników. NIe widziałam jeszcze treści ankiety, więc trudno mi się odnieść do tej publikacji. Natomiast pozwolę sobie na kilka przemyśleń co do takiego badania.
Po pierwsze, nie byłabym w stanie ocenić tego w jaki sposób współpracownicy wykorzystują czas pracy, bo nie mam czasu by ich obserwować. Jeżeli ktoś intensywnie prowadzi takie obserwacje to znaczy, że ma wolne moce przerobowe albo też niewłaściwie wykorzystuje czas pracy (jak to mówią, każdy miecz ma dwa końce...). A zauważcie, że w tym zestawie możliwości odpowiedzi (jeśli jest pełny i prawdziwy) nie ma odpowiedzi - choćby "nie wiem".
Po drugie, w wielu (jeśli nie w większości) przypadkach bez przeglądania stron internetowych nie ma możliwości wykonywania zadań. Choćby takie dane z KRS. Albo z ksiąg wieczystych. Nie mówiąc o Lex czy Legalis czy całkiem innych webowych aplikacjach, których nawet nie trzeba instalować na stacji roboczej. Nie wspominając zupełnie o stronach, dzięki którym zwyczajnie znajdujemy potrzebne nam do pracy informacje. Spróbujcie zrobić jakąś analizę zawierającą dane mikro - i makroekonomiczne bez danych z GUS czy NBP...
Po trzecie, zauważcie, że:
Padają pytania o agresję, dyskryminację i molestowanie.
I dobrze. Bo ten problem w administracji jest niemały. Może to jest szansa, by pomóc choć kilku ofiarom. To nie jest tak, że ofiara otwarcie poprosi o pomoc. Zazwyczaj nie poprosi, bo przez agresora doprowadzana jest do takiego stanu psychicznego, że zaczyna wierzyć że sobie na to zasłużyła. Albo zwyczajnie się boi. Nie wszyscy są na tyle silni, by sobie z tym poradzić bez pomocy z zewnątrz.
To zdanie podoba mi się jeszcze bardziej.
KPRM wymaga też od osób zajmujących wyższe stanowiska, aby były wzorem godnego zachowania, przejrzystości i neutralności politycznej.
Rozbawiło mnie natomiast to:
Dodatkowo ankietowani będą też musieli wyjawić, czy w pracy kierują się tymi samymi zasadami moralnymi, co w życiu prywatnym.
Wyobraźmy sobie, że pracownik - dajmy na to - urzędu skarbowego łamie wszelkie zasady etyczne w życiu prywatnym. Po godzinach pracy szaleje z piłą mechaniczną, wycinając przypadkowych przechodniów. Przegryza gardła niewinnym przedsiębiorcom, ale najpierw wabi ich do siebie obiecując wyjawienie meandrów typowania podmiotów do kontroli. I kilka wyjawia. Potem nagrywa to wszystko i czerpie zyski ze sprzedaży tych filmów za pośrednictwem założonej przez siebie spółki z o. o. Zastanówmy się, co ów pracownik odpowie na tak zadane pytanie? Mam nadzieję, że nie brzmi ono dokładnie w taki sam sposób jak w cytowanym artykule...
A serio, co do kultury etycznej organizacji to najważniejszym czynnikiem jest sposób w jaki traktuje się ludzi. Ludzi - również w sensie pracowników. Jeśli atmosfera pracy jest dobra, zapobiega to wielu problemom. Jeśli jest zla - to trzeba zdiagnozować dlaczego jest zła.
I w 100% zgadzam się ze Sławomirem Brodzińskim:
Uczciwość jest wartością uniwersalną. Wynosimy ją z domu, a nie wpajamy na etapie szkoleń.
No i jeszcze jedno: przykład zawsze powinien iść z góry. Jeśli jest się uczciwym wobec podwładnych, wtedy mamy pełne prawo oczekiwać wzajemności. A człowiek, który jest uczciwy wobec podwładnych czy przełożonych rozumie znaczenie etyki i uczciwości również wobec otoczenia.
Niemniej uważam, że cykliczne badanie jest potrzebne - głównie ze względu na możliwość wykrycia mobbingu i pomoc w zdiagnozowaniu atmosfery pracy. Jeśli (?) zobaczę tę ankietę, wypowiem się na jej temat szerzej. Zauważcie też, że kwestionariusz - co podkreślono na stronie DSC - jest przykładowy. Każdy szef może zdecydować czy użyje tego czy innego. Acz znając życie, większość skorzysta z gotowca...