Never Good Enough
Jak już zapewne wiecie, w służbie cywilnej podwyżek znów nie będzie. Może w 2019 (czyli w 10 rocznicę ostatniej) - jak zapowiada red. Radwan w artykule pt. 120 tys. urzędników służby cywilnej nie dostanie podwyżek. Nawiasem mówiąc, teraz już jestem pewna, że tytułów nie wymyśla autor. Myślę, że red. Radwan wie co uznacza "urzędnik służby cywilnej" i że w Polsce nie ma ich 120 tys. Ale wracając do tematu: projekt ustawy budżetowej, który był podstawą wspomnianego tekstu, wraz z uzasadnieniem znajdziecie TUTAJ. Ponieważ nie wiem sama ile razy przedstawialiśmy różne argumenty dotyczące zarobków w służbie cywilnej, pozwólcie, że dziś się odniosę tylko do jednej wypowiedzi cytowanej w artykule.
Profesor Bogumił Szmulik, ekspert od administracji publicznej, uważa, że społeczeństwo nie będzie miało za złe rządowi, że podwyżkami nie objął urzędników, którzy raczej nie cieszą się dobrą opinią w społeczeństwie.
– W kraj poszedłby wtedy przekaz, że rząd podwyższył pensje swoim pracownikom – dodaje.
Może jestem cyniczna, ale w mojej ocenie społeczeństwo nie miałoby za złe rządowi również przywrócenia prób wody i ognia dla czarownic. Wszystko jest kwestią narracji: można powiedzieć: rząd podwyższył pencje swoim pracownikom, ale można powiedzieć też: rząd stara się pozyskiwać i utrzymywać fachowców i specjalistów - bez których państwo nie może funkcjonować dobrze.
Jeśli państwa nie będzie stać na fachowców, zawsze, ciągle i wszędzie trzeba będzie prostować niedoróbki, nawet płacić odszkodowania. To jest dobra okazja, żeby zadać sobie pytania: czy chcemy mieć w administracji ludzi mądrych? Czy chcemy życ w sprawnym, dobrze zorganizowanym państwie?
Czy może wolimy, aby sprawami państwa zajmowali się ludzie zrezygnowani i zgorzkniali - bo nawet jeśli im "się chce" to szybko zauważą, że w powszechnym mniemaniu (podbijanym przez polityków) - czegokolwiek by nie zrobili to nigdy nie będą dość dobrzy by zasłużyć na podwyżkę. Po co więc mieliby się starać? A na efekty nie trzeba długo czekać.
Pewnie, fajnie mieć dyżurnego chłopca do bicia na którego wszystko można zwalić w razie potrzeby. Niemniej dyrygent bez orkiestry to sobie może najwyżej rękami pomachać. Jeśli nie ma wybitnych zdolności magicznych niewiele mu to pomoże.
Nawiasem mówiąc, zasada zaufania do organów państwa może doznać uszczerbku nie tylko wtedy, gdyby urzędnicy podważali kompetencje polityków - ale również wtedy, gdy politycy podważają kompetencje urzędników. Tylko o tym drugim jakoś nikt nie myśli. Nikt się nad tym nie zastanawia.
A przecież to zdanie o przekazie o podwyżce oznacza ni mniej ni więcej właśnie: oni (urzędnicy) nie zasługują na podwyżki. Nie są dość dobrzy. Nigdy nie będą dość dobrzy, bo nie będziemy ich oceniać po tym jak pracują tylko według stereotypów, które sami wzmacniamy w społeczeństwie. W ten sposób ktoś nam zafundował błędne koło z którego nie ma żadnego wyjścia.
Tymczasem Mariusz Szulc pisze (również na łamach DGP), że prawnicy odchodzą z KAS
Drugą grupą mocno przerzedzającą się w administracji są informatycy. Dzisiaj. W dobie, gdy bez sprawnego komputera to się urzędnik co najwyżej powiesić może. Nie mówiąc o oprogramowaniu, zarządzaniu siecią, lokalnym czy centralnym administrowaniu. Że co? Że outsourcing? Chyba żartujecie. WIecie ile się czeka na usługę takiej firmy?