dlaczego motywacja jest ważna?
Pewne trendy, jak na przykład brak długoterminowej wizji czy traktowanie ludzi jako narzędzi, były już wtedy widoczne. Ale przebywanie w takim środowisku zaczyna męczyć wtórnie także tych, którzy są jego twórcami. Tak je wyjałowili, że sami od niego dostają rykoszetem. Ograniczyli relacje do wyników i pieniędzy. Sami sobie są winni.Tarka przyznaje, że pewien wpływ na nastroje decydentów może mieć otaczająca nas niepewność gospodarcza. Jednak główną winą obarcza bezrefleksyjną pogoń za wynikiem i pomijanie relacji w środowisku pracy, poza tymi, które można zmierzyć, używając fetysza pod nazwą „kluczowe wskaźniki efektywności”.
~dnc :Przez lata pracodawcy żyłowali ludzi, robili z nich ludzkich cyborgów. Przez lata traktowano ludzi jak śmieci. Póki byli przydatni to byli firmie. Nie działali na 200%, to wypad. Przyjmowano następnych itd., itd. Co ciekawe, kiedy ci sami 20-25 latkowie wyjeżdżają za granice, tam pracują efektywnie i cieszą się szacunkiem. Czyli cos jest nie tak z polskimi managerami i sposobem zarzadzania. Może czas przypomnieć sobie to stare biblijne powiedzenie: widzisz drzazgę w oku bliźniego, a belki w swoim nie jesteś w stanie zobaczyć.
Firmy i urzędy to jednak nie to samo. Urzędy mają dostarczać dobra publiczne, których rynek może nie dostarczyć. One z założenia nie mają być dochodowe. Wydają cudze pieniądze na cudze potrzeby – i stąd zupełnie inaczej określa się ich wydajność.
Maciej Kisilowski: Tych różnic jest dużo więcej – konieczność większej transparencji czy to, że o sukcesach urzędów nikt nie mówi, podczas gdy o porażkach mówią wszyscy. W naszej książce „tłumaczymy” teorię agencji na warunki funkcjonowania sektora publicznego, przedstawiamy inną logikę myślenia niż ta oparta na etosie służby publicznej. Lepiej przyjmijmy, że urzędnik jest ulepiony z tej samej gliny, co inni ludzie i także myśli o powiększaniu swoich korzyści. Nasza książka opiera się na przeprowadzonych w pięciu krajach badaniach porównawczych, dotyczących pracowników kreatywnych z sektora publicznego i prywatnego. W sektorze publicznym to jest niewykorzystana żyła złota! Wielu ludzi pracujących w administracji jest wybitnymi ekspertami w swych dziedzinach.
Nawiasem mówiąc, może się nie znam, ale wydawanie cudzych (czyli publicznych) pieniędzy wymaga jeszcze większej rozwagi niż wydawanie własnych. Dyscyplina finansów publicznych to jedno, a racjonalność wydatków może być całkiem czym innym. To pierwsze wymaga przede wszystkim zmieszczenia się w budżecie. To drugie - myślenia i wiedzy, bo czasem jeden drobny wydatek może przyczynić się do przysporzenia budżetowi znacznie większych korzyści. Racjonalność wydatków niekoniecznie pokrywa się z liczbą wypełnionych formularzy i osobistymi sympatiami i antypatiami członków decydującego o podziale środków zespołu. Wydatki powinno się hierarchizować według ich niezbędności, a potem według ich przydatności dla całości organizacji czy resortu i w konsekwencji dla społeczeństwa.
Trzeci artykuł jest po angielsku, ale zachęcam: mowa jest w nim o tym, czego osoby zarządzające mogą się nauczyć o podejmowaniu decyzji na przykładzie tragicznej wyprawy na Mount Everest z 1996 roku. High-Stakes Decision Making: The Lessons of Mount Everest to artykuł, w którym znajdziemy krótką analizę przyczyn tamtej katastrofy. Tu mowa jest właśnie o równowadze: równie niebezpieczny jest brak zaufania do lidera jak i jego nadmiar. Jeśli podwładni zdają się całkowicie na szefa, nie dostrzegają zagrożeń, nie budują własnych koncepcji, nie korzystają ze swojej eksperckiej wiedzy. A od szefa zależy również to, czy on im w ogóle na jakieś wątpliwości pozwala. Czy tłumi każdą próbę samodzielnego myślenia. Bo następnym razem - nie uprzedzą. Bo wtedy właśnie będziemy mieć do czynienia z niedostatkiem zaufania. Bo eksperci są ekspertami dlatego, że mają ogromne doświadczenie w dziedzinach, w których Ty wcale mieć nie musisz.
W takich sytuacjach bardzo szybko widzą błędy które popełniasz. I ważne jest, żeby umieć się przyznać do tego - jeśli widzisz, że ich wiedza jest szersza niż Twoja. Bo jeśli będzisz ich szanował, to oni będą szanowali Ciebie. I jeśli mogą na Ciebie liczyć Ty będziesz mógł liczyć na nich. Może truizm, ale w pogoni za wynikami o tym się coraz częściej zapomina. To tak jeszcze w kontekście rozmowy z państwem Kisilowskimi. Jeden człowiek, choćby nie wiem jak ambitny, kreatywny i zdolny bez wsparcia swojego zespołu niczego nie osiągnie. No tak, to znów była dygresja.
Wracając do artykułu: mowa jest też o strachu przed podejmowaniem niepopularnych decyzji. W tamtej wyprawie ceną podejmowanych decyzji było ludzkie życie. To oczywiste, bo wszystko następowało szybko. Ale weźcie pod uwagę, że zarządzając ludźmi szef również ma wpływ na życie i zdrowie zależnych od niego ludzi. Może jest to bardziej rozciągnięte w czasie, może nie jest ostre przy pierwszym rzucie oka. Przecież wiemy, jaki wpływ ma długotrwały stres na zdrowie i życie człowieka...
Najważniejsza jest równowaga. Między celami organizacji a człowiekiem. Zawsze najważniejsza jest równowaga. Brzmi jak zen? Nasz świat oszalał, a my daliśmy się porwać. Sami sprawdźcie co się stanie jeśli stracicie równowagę, w najprostszy możliwy sposób
Szef, który nie niszczy istniejącej motywacji swoich podwładnych jest szefem przeciętnym. Ten, który potrafi uzyskać wsparcie zespołu w tym co robi jest szefem dobrym. To nie jest trudne, ale wymaga patrzenia z perspektywy obejmującej nie tylko cel, ale i świat dookoła. W tym ludzi, którymi zarządza. Ideałem jest szef, który patrzy na cel uwzglęniając perspektywę zespołu...
Miłej lektury ;)