...rywalizacji
Zainspirował mnie pewien
artykuł o nawiedzonym ratuszu w Hiszpanii. Jakkolwiek próbowałam sobie tłumaczyć owo zjawisko, nijak nie wychodzi mi inaczej niż to, że musi to być duch rywalizacji. A serio: podążając za modą na rozmaite narzędzia zarządzania rodem z biznesu przechodziliśmy przez czas, kiedy w urzędach prym wiodły rozmaite rankingi. A właściwie może nie tyle w urzędach ile pomiędzy urzędami. Trochę się to zjawisko uspokoiło, w każdym razie w skarbówce. Niestety, nie wszyscy się z tym pogodzili. Tymczasem nawet w biznesie coraz częściej zaczyna się dostrzegać, że rywalizacja niszczy właśnie to do czego miała się przyczyniać: efektywne działanie organizacji. Dwa lata temu
prof. Andrzej Blikle specjalnie dla naszego portalu mówił m. in.:
Jest jeszcze jeden niezwykle szkodliwy dla firmy skutek współzawodnictwa: pracownicy nie dzielą się wiedzą i doświadczeniem. Każdy pracuje dla siebie, wszyscy inni to konkurenci do nagrody. Taka postawa uniemożliwia realizację modelu przedsiębiorstwa zarządzającego wiedzą.
No właśnie, zarządzanie wiedzą... Rywalizacja w pracy prędzej czy później musi objawić się w postaci wykorzystywania cudzej wiedzy nie dla dobra organizacji, ale wyłącznie dla własnych korzyści. Można to określić inaczej: jazda na cudzych plecach. A to nie tylko "zamyka" osobę, która wiedzą się dzieliła, ale również niszczy atmosferę pracy. Taki prosty sabotaż, można powiedzieć. I jakże często spotykany w urzędniczym świecie. Tym bardziej obrzydliwy, jeśli łączy się z hierarchiczną zależnością. Zazwyczaj na tym się nie kończy, o nie. To jest prosta droga do mobbingu. Na przykład w postaci izolowania wykorzystanego pracownika. Ale o mobbingu będzie innym razem, bo wciąż myślę o ankiecie. Jak mi się wreszcie szczęśliwie uda ją stworzyć.
Instytucje publiczne istnieją po to, aby państwo sprawnie mogło funkcjonować. Dlatego w ich interesie jest jak najszersze dzielenie się wiedzą, między pracownikami jednej instytucji, ale i innych instytucji. Trzeba stworzyć warunki do nawiązywania kontaktów przez pracowników/ urzędników zatrudnionych w różnych instytucjach, nie tylko z jednego resortu. Przy czym to nie może wyglądać tak, jak wyglądało to co swego czasu widziałam gdy pojawiła się moda na dobre praktyki. Spisywano w pośpiechu (bo było na już!) całe płachty (musiał być szczegółowy opis...) "dobrymi praktykami", o których dziś już wszyscy zapomnieli. Nie wspominając o tym, że niektóre były mocno naciągane, bo był obowiązek wpisania "czegoś". Może powiem tak:
skuteczna wymiana wiedzy oznacza nie tylko to co spisano na papierze i spoczywa gdzieś w otchłaniach internetu. W formacie pdf. To przede wszystkim ludzie i ich doświadczenie są największą skarbnicą wiedzy. To jest najistotniejszy element tzw. pamięci organizacji. Bezcenne jest, jeśli możliwy jest kontakt z wieloma fachowcami z różnych dziedzin i jeśli wie się do kogo uderzyć z konkretnym pytaniem gdy jest taka potrzeba. Czy należałoby odejść od wiedzy spisanej? No nie, oczywiście że nie. Ale zawsze trzeba pamiętać o jednym: spisana kiedyś tam wiedza się dezaktualizuje. Zmieniają się przepisy, zmienia się otoczenie - więc trzeba ją aktualizować na bieżąco. Czy mamy jakąś gwarancję, że wszędzie to jest robione?
Żadnej...
W mojej ocenie obok rezygnacji z rankingów powodujących rywalizację administracja powinna mocno zastanowić się nad promowaniem networkingu. To działa. Tak pracuję od lat. Można powiedzieć, że życie mnie zmusiło. Od samego początku zresztą portal promuje tę ideę. Podobno każdego z nas dzieli tylko sześć kontaktów od dowolnej osoby na świecie...
A co do ducha: jak to mówią, łatwiej zapobiegać niż leczyć. Lepiej nie dopuszczać po prostu do sytuacji, gdy niezbędne stają się egzorcyzmy.