list Czytelnika
Poniżej publikujemy w całości list Czytelnika. Korzystając z możliwości jakie daje Twitter postaramy się zapoznać z tym tekstem Ministerstwo Środowiska. I jeśli możecie, podajcie dalej. Kto będzie następny?
Minister Szyszko w swoim piśmie do premier Szydło triumfalnie oznajmia, że likwidując GDOŚ i RDOŚ odda tyle etatów (pieniędzy) ile obecnie zajmuje się ocenami oddziaływania na środowisko. Na tę deklarację warto spojrzeć przez pryzmat sformułowanej przez niego ustawy, okiem buchaltera zajmującego się finansami Rzeczpospolitej. I nie ograniczać rachunków tylko do budżetu Ministerstwa Środowiska i dobrego samopoczucia jego włodarzy. Trzeba też spojrzeć na przyszłość, która jest krnąbrnie szykowana kilkuset osobom pracującym na rzecz ochrony środowiska w Generalnej i Regionalnych Dyrekcjach Ochrony Środowiska.
Ile osób planuje załatwić pan Szyszko?
W ramach krajowej GDOŚ i wojewódzkich RDOŚ ocenami oddziaływania na środowisko zajmuje się około 310 osób. Tyle osób zatrudnionych jest łącznie w wydziałach ocen oddziaływania na środowisko tych urzędów. Co najmniej drugie tyle albo dwa razy tyle osób zajmuje się innymi obszarami działań owych instytucji.
Według projektowanego art. 35 i art. 36 ustawy o udostępnianiu … pracownicy GDOŚ i RDOŚ staną się pracownikami Krajowego Zarządu Zasobów Środowiska. I wygląda na to, że pracownicy owi, jak byli pracownikami, tak nadal nimi będą. Jednak to pozór. Bowiem stosunek pracy z tymi osobami wygaśnie po 3 miesiącach, jeśli nie zostaną im zaproponowane nowe warunki pracy. Ale czy po to zamierza się restrukturyzować urzędy, wyjawiając przy tym niecne przesłanie, żeby nie usunąć setek osób?
Jeśli pan Szyszko uważa wszystkich pracowników GDOŚ i RDOŚ za „idealistycznych nieprofesjonalistów” i będzie chciał się ich pozbyć, to pozbawi pracy około 1000 osób. Jednak bardziej prawdopodobny jest scenariusz, według którego zamierza wyeliminować część z nich. Jak to zrobi? Wyeliminuje zadania, którymi zajmują się owi pracownicy, z zakresu właściwości nowego urzędu. Te zadania do likwidacji jednoznacznie ustalono w projekcie ustawy. W przypadku RDOŚ (w zasadzie struktur terenowych KZZŚ) odejdą strategiczne oceny oddziaływania na środowisko i postępowania związane z wydawaniem, opiniowaniem i uzgadnianiem decyzji środowiskowych w zakresie innym niż Natura 2000, a w przypadku GDOŚ (nowy KZZŚ) to także oceny strategiczne, transgraniczne oceny oddziaływania na środowisko i postępowania odwoławcze w sprawie decyzji środowiskowych.
Czy plan pana Szyszki przyniesie oszczędności?
Odpowiedź na to pytanie jest wynikiem odpowiedzi na kolejną kwestię - co pan Szyszko, a właściwie już pani premier Szydło, zrobi z wymienionymi wyżej wyeliminowanymi zadaniami GDOŚ i RDOŚ? Bo oto strategicznymi i transgranicznymi ocenami oddziaływania na środowisko ma się zająć Ministerstwo Środowiska [zamiast GDOŚ] i urzędy wojewódzkie [zamiast RDOŚ]. Tu udział nowych urzędów, w stosunku do stanu obecnego, będzie wynosił 1 do 1. Ale w przypadku decyzji środowiskowych dojdzie do wielkiego rozproszenia administracyjnego i wielokrotnego zwiększenia zatrudnienia w skali kraju. Dziś większość postępowań w sprawie decyzji środowiskowych załatwianych jest w systemie urząd gminy wraz z regionalną dyrekcją ochrony środowiska. W nowym układzie będą to postępowania prowadzone przez wójtów, starostów i wojewodów. Po zmianie do urzędów gmin być może nie będzie trzeba zatrudniać nowych pracowników, choć w nowym układzie pracownicy tych urzędów będą zobowiązani do prowadzenie analiz środowiskowych, a nie jak dotychczas tylko załatwiania sprawy pod względem administracyjnym. W urzędach wojewódzkich znajdzie się prawdopodobnie podobna liczba osób jak ta, która opuści RDOŚ. Jednak zupełnie nową grupą organów, w których będą musieli zostać zatrudnieni ludzie od ochrony środowiska będą starostowie. W całym kraju jest ich ponad 350, więc co najmniej o 21 mln (przy średniej płacy dla nowych pracowników 5000 brutto) zwiększą się roczne wydatki budżetowe RP w zakresie ocen oddziaływania na środowisko.
Planowa marginalizacja członków Korpusu Służby Cywilnej
Jak wspomnieliśmy wyżej część zadań dzisiejszych GDOŚ i RDOŚ odpadnie od nowej struktury. Odpadną również pracownicy (etaty). I o ile projekt ustawy znajduje dla tych zadań nowych gospodarzy (ministerstwo środowiska i urzędy wojewódzkie), to pracownicy wpadną na chwilę do KZZŚ i zaraz, zgodnie z planem, odpadną, bo nie przewidziano dla nich zadań. Nie przewidziano ich również u nowych gospodarzy, czyli w ministerstwie środowiska i u wojewodów. Pan Szyszko, i jeśli ten pomysł zaakceptuje również rząd, mówią 310 osobom: WYPAD! Szukajcie sobie pracy gdzie indziej. Członkami KSC byliście, ale postanawiamy was się pozbyć. W ministerstwie i u wojewodów nie znajdziecie pracy, bo w papierach macie GDOŚ albo RDOŚ. I nie ma znaczenia, że przed reformą w 2008 roku pracowaliście już w służbach ochrony środowiska albo w parkach krajobrazowych.
Sądzimy, że takiego sektorowego przemyślnego planu wyzbycia się urzędników jeszcze nie było (nie tylko w historii Polski). Zamierzane POwe 10% przynajmniej nie było wymierzone w konkretną grupę zawodową. Teoretycznie pan minister może chcieć się pozbyć wszystkich „ideologicznych nieprofesjonalistów”. Wiadomo, że najwięcej z nich jest wśród przyrodników, dlatego można domniemywać, że planowana skala eliminacji jest znacznie większa.
Wyjątkowa sytuacja
Wobec tego precedensu mamy do pana, panie ministrze Szyszko kilka pytań:
- czy zdaje pan sobie sprawę z roli tych 310 osób w pozyskiwaniu funduszy unijnych? (o ochronie środowiska z przyczyn oczywistych nie piszemy).
- dlaczego postanowił pan psuć życie ludziom przeznaczonym do eliminacji z KSC?
- dlaczego oceny pracy tych 310 ludzi nie zostawi pan ich przełożonym?
Prosimy o odpowiedź w mediach, choćby społecznych.