...jednolicie...
Ujednolicanie, czy też unifikacja to modne słowo w kontekście najnowszych trendów w zarządzaniu administracją publiczną. Nieuchronnie wywołuje przed moimi oczami taki obrazek: stoi sobie słoń, człowiek i żaba i każde z nich wie, że musi włożyć mundurek średniego rozmiaru. Które z nich będzie najbardziej zadowolone? Gdybyście mieli wątpliwości: zastanówcie się choćby ile średnio taki mundurek będzie miał nogawek... Niedawno miałam okazję po raz nie wiem który sporządzać kolejne wersje opisów stanowisk pracy, przy czym zespół przygotowujący projekt uwzględnił możliwość wpisania różnych zadań pracownikom danej komórki w różnych urzędach (tzn. były tam puste miejsca), ale cała reszta musi być zgodna z szablonem. Czyli, logicznie rozumując: nie wiadomo co właściwie robią, ale wiadomo że wymagania mają spełniać takie same jak wszyscy. Wiadomo również, czy do tych zadań są procedury i jakiej samodzielności wymaga ich wykonywanie. To może zróbmy w ogóle jeden szablon dla wszystkich w s.c., po co w ogóle jakieś wartościowanie? Po co zespoły, komisje i tracony czas, który mógłby być poświęcony czemuś pożytecznemu? A tak w ogóle: po co to robić teraz, na 5 minut przed KAS, skoro i tak wszystko będzie za chwilę wyglądać zupełnie inaczej?
Właśnie poczytałam sobie znalezione na TT opracowanie z 2012r. autorstwa Józefa Płoskłonki, radcy prezesa NIK, pt.
"Jak działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność?" Mowa w nim jest m. in. o kontroli zarządczej i o kontrolach NIK co do jej funkcjonowania, ale można to uznać za coś w rodzaju ogólnej, dość zwięzłej diagnozy działania administracji. Wnioski nasuwają się same: po pierwsze, kontrola zarządcza jako narzędzie wspomagające zarządzanie w owym czasie była bardzo słabo rozumiana, na każdym szczeblu. Po drugie: mimo upływu czterech lat niemal nic się nie zmieniło w tym zakresie.
Czytamy tam np.:
Działania w ramach systemu kontroli zarządczej powinny być zawsze dostosowane do specyficznych potrzeb – odpowiednio - jednostki, działu administracji rządowej lub jednostki samorządu terytorialnego.
Jak do tego ma się ujednolicanie?
Ano tak samo jak jeden rozmiar mundurka na żabę i na słonia...
W ocenie funkcjonowania kontroli zarządczej w informacji o wynikach kontroli NIK wskazuje:
„ Na obecnym etapie organizacji i wykonywania poszczególnych działań w ramach systemu kontroli zarządczej nie zostały spełnione założenia i oczekiwania co do poprawy jakości i skuteczności zarządzania w jednostkach administracji publicznej. Stworzony system kontroli zarządczej koncentrował się głównie na formalnych aspektach, a generowane w tym systemie informacje nie były wykorzystywane do bieżącego zarządzania. Rozbudowane wymogi składania corocznych oświadczeń o stanie kontroli zarządczej przez kierowników jednostek oraz obszerne dokumentowanie samooceny prowadziło do zbiurokratyzowania całego procesu i w efekcie często do osłabienia jego skuteczności.”
Nie jestem i nigdy nie byłam osobą decyzyjną. Z kontrolą zarządczą jednak miałam do czynienia od samego początku, odkąd tylko pojawiła się w naszej administracji. I od samego początku, cytując niejakiego Grzegorza Halamę:
"ja wiedziałam, że tak będzie..."*
. Ponieważ administracja publiczna - nie tylko nasza - ma skłonność do skupiania się na formie, a nie na treści. i gdzieś przy tym wszystkim umyka efektywność. Zresztą, jedną z podstawowych dysfunkcji biurokracji jest przecież
skupianie się przez organizację na własnym funkcjonowaniu, zamiast na świadczeniu usług**
Bez względu na to, czego dotyczy problem musi być opakowany w tony papieru. Inaczej po prostu nie umiemy (w sensie my jako administracja, niezależnie od jednostek które mają reakcje alergiczne na papier. Te jednostki mogą jedynie cierpieć w milczeniu, ewentualnie walić głową w mur, jak np. ja). Bywa i tak, że w zasadzie jest to sam papier, który ukrywa tylko to, że niczego nie opakowuje.
W środku jest pustka, przykryta masą nic nie znaczących słów.
Dlaczego o tym w ogóle dzisiaj piszę?
W piątek na stronie DGP red. Radwan pisze o pracach nad nowym
kodeksem urzędniczym, który ma być wspólny dla administracji rządowej, samorządowej i osób zatrudnionych na podstawie ustawy o pracownikach urzędów państwowych. Tu też pada słowo: "ujednolicanie" - w kontekście zatrudniania i wynagrodzeń. Mowa jest znów o planach likwidacji trzynastki. O tych planowanych zmianach pisałam jakiś czas temu,
TUTAJ - i nadal podtrzymuję swoje zdanie.
Obiecuję Wam, że sama zasięgnę informacji na ten temat, bez pośrednictwa red. R.
Tak czy inaczej, jakiekolwiek zmiany nastąpią i tak - może w innym kształcie - ale wciąż będziemy w tym samym miejscu jeśli chodzi o skuteczność czy efektywność. Swego czasu widziałam na własne oczy ogłoszenie o konkursie na zmniejszenie zbiurokratyzowania wewnętrznych uregulowań. Warunkiem udziału w konkursie było przedstawienie projektu zarządzenia lub instrukcji. Tak, wiem, skąd się bierze wewnętrzne prawo. Niemniej do tej pory mnie to bawi. I chodzi za mną jedno słowo:
homeopatia
-----------------------------------------------------------------------------
*i uprzedzałam. Na przykład w tym
wątku na forum.
** Barbara Szacka:
Wprowadzenie do socjologii. Warszawa: Oficyna Naukowa, 2003, s. 212-214.
ISBN 83-88164-66-X