czyli co piszą w ostatnim tygodniu o urzędnikach?
W krajowych mediach (a konkretnie w
Tygodniku Solidarność) możemy przeczytać, że nie będzie wspólnego stanowiska związków zawodowych i pracodawców w sprawie założeń ustawy budżetowej na rok 2017. Konkretnie, brak zgody dotyczy płacy minimalnej, odmrożenia wynagrodzeń w budżetówce oraz rewaloryzacji rent i emerytur. Zacytujmy fragment artykułu:
Pracodawcy wyrazili wątpliwości w zakresie parametrów makroekonomicznych jednak wspólne stanowisko w tym zakresie jest, ich zdaniem, możliwe. Negatywnie odnieśli się co do proponowanego przez rząd poziomu płacy minimalnej w 2017 r. w kwocie 2 tys. zł brutto. Pozytywnie oceniły natomiast rządową propozycję zamrożenia w przyszłym roku wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej oraz waloryzacji rent i emerytur na poziomie 20 proc. realnego wzrostu płac.
Związki zawodowe podzieliły wątpliwości pracodawców co do wskaźników makroekonomicznych. Natomiast całkowicie odmienne stanowiło miały wobec kwestii płacowych. Poparły płacę minimalną na poziomie 2 tys. zł. Sprzeciwiły się mrożeniu płacy w budżetów oraz niskiej waloryzacji rent i emerytur.
Nieodmiennie dziwi mnie podejście pracodawców, którzy wszak są biznesmenami. To znaczy prowadzą jakieś interesy. Czyli sprzedają towary i usługi. Z jednej strony rozumiem, iż od wielu lat uczeni byli, że najważniejsze to ciąć koszty (w praktyce: maksymalnie oszczędzać na pracownikach, nie oszukujmy się...). Z drugiej jednak strony jakoś im umyka, że zarówno pracownicy sektora prywatnego, pracownicy budżetówki oraz renciści i emeryci to są ich klienci. Nie godząc się na odmrożenie wynagrodzeń w budżetówce, podniesienie płacy minimalnej czy waloryzację rent i emerytur zamykają sobie drogę do większej sprzedaży swoich towarów i usług.
Tu znów sobie zacytuję taką myśl z Pratchetta, która objawiła się przy opisie jednej z postaci:
...uważała, że najlepsze pieniądze to takie, które spoczywają w jej kieszeni
Niemniej jest to dość krótkowzroczny punkt widzenia, bo skądś się one muszą brać, n'est-ce pas? W zdrowej gospodarce zazwyczaj pochodzą one od klientów, zatem wydawałoby się, że biznesmenom powinno zależeć na tym, aby klienci mieli więcej pieniędzy a nie mniej...
Oprócz tego z krajowych doniesień: prokuratura będzie intensywniej walczyć z oszustwami VAT. Artykuł na ten temat znajdziecie
w Rzepie. DGP natomiast pisze o
radcach skarbowych, w których przekształcą się orzecznicy i którzy - wg artykułu - mieliby zyskać uprawnienia organów podatkowych.
Parlamentarny.pl z kolei donosi, że Sejm przyjął ustawę, która umożliwi Szefowi Służby Cywilnej oraz dysponentom środków budżetowych zlecanie szkoleń KSAP. W artykule czytamy:
Zgodnie z nowelą przeprowadzenie szkolenia będzie mógł zlecać KSAP szef służby cywilnej - to będą szkolenia centralne w służbie cywilnej. Szkolenie będą mogli zlecać także dysponenci środków budżetowych - chodzi tu o szkolenia dla pracowników urzędu obsługującego dysponenta lub jednostek mu podległych albo przez niego nadzorowanych.
A co w urzędniczych wieściach ze świata?
Urzędnicy z włoskiej miejscowości Boscotrecase z pudłem na głowie podbijali karty pracy za siebie i kolegów, aby w ten sposób uchylać się od pracy.
Zważywszy, że sprawa się sypnęła ze względu na kamerę (i zapewne ze względu właśnie na kamerę człowiek zakładał na głowę pudło) zastanawiają mnie zwyczaje panujące w owym urzędzie. Tzn. mniemanie owego urzędnika, że to pudło na głowie nikomu nie da do myślenia. Może zakładając pudło na głowę prezentowało się tam np. samokrytykę i stąd przypuszczenie, że taki "berecik" nikogo nie zdziwi?
Newsweek natomiast pisze, że kot Larry, który mieszkał wraz z rodziną Davida Camerona przy Downing Street 10 nie wyprowadza się wraz z nią, ponieważ jest urzędnikiem służby cywilnej.
- Kot Larry jest urzędnikiem służby cywilnej, a nie częścią dobytku rodziny Cameronów, więc może zostać – informuje rzecznik brytyjskiego rządu na stronie internetowej brytyjskiego „Guardiana”.
Z jednej strony to miło, bo podobno koty przywiązują się bardziej do miejsca niż do ludzi (ale tu przyznam, że nie wiem tego na pewno, ponieważ w naszym domu od zawsze rządzą psy). Z drugiej trochę mi to pachnie cesarzem Kaligulą i jego koniem o imieniu Incitatus, który to koń miał ponoć objąć stanowiska konsula. Niestety, nie zdążył, ponieważ Kaligula zmarł przed oficjalną nominacją, a jego następca nie był zainteresowany kandydatem...