...podsumowanie ankiety
I teraz pozwólcie, że zacytuję kilka odpowiedzi:
Przełożony zleca wypisanie wniosku dla wyższego przełożonego, który to wyższy przełożony zleca mi pracę po godzinach :-)
praca ma być zrobiona, nikogo nie interesuje, czy zmieściłam się w swoim czasie pracy, czy nie
przełożony wydaje polecenie a po odbyciu już tych nadgodzin, podpisuję się pod wydrukiem. Nadgodziny są liczone od pełnej przepracowanej godziny, czyli jeśli zostaje po 40 min, ostatnio nawet zostałam 54 to już przełożony "nie mógł" mi tego wliczyć do nadgodzin.
Zawsze obowiązek załatwienia formalności spoczywa na mnie, nie na przełożonym. To ja również decyduję, czy będą to nadgodziny oficjalne czy nie - takie "ku chwale ojczyzny", które nie są nigdzie zaewidencjonowane i nigdy nie zostaną odebrane.
Muszę złożyć wniosek/prośbę do dyrektora o wyrażenie zgody na pracę w nadgodzinach. We wniosku określam kiedy odbiorę nadgodziny. Wniosek musi być podpisany przez wszystkich przełożonych (kierownik, naczelnik, dyrektor). Obowiązek załatwienia formalności ciązy na mnie jako pracowniku. Należy zauważyć, że jeśli muszę zostać po godzinach to wynika to z polecenia ustnego i często nie ma czasu na wypisywanie wniosku, a nawet jeśli mogłabym złożyć wniosek to już nie ma mi go kto podpisać, bo przełożeniu zdążyli wyjść z pracy.
Mam mieć pisemne polecenie najwyższego z najwyższych kierownictwa. Każda taka prośba to afera na cały urząd. Przy normalnych zadaniach o nie nie zabiegam bo bym wyszła na źle zorganizowaną (mogę to co muszę zrobić trochę inaczej (w moim odczuciu gorzej, choć nikt tego nie będzie weryfikował), ale za to szybciej). Potem muszę wystąpić do administratora budynku z tym pisemnym poleceniem, żeby zalegalizować pobyt po godzinach. W praktyce daję czekoladę ochroniarzowi i po cichutko dłubię te swoje zadanie, żeby wyrobić się porządnie na czas. A przełożeni się nie dziwią niczemu i o nic nie pytają tylko dodają mi pracy... W ciągu 17 lat pracy miałam 2 razy takie polecenie. Wybierałam sobie potem jakieś wolne. Te kilka godzin wybranych pamiętam dobrze. Nie zliczę za to ile setek godzin przepracowałam dodatkowo zupełnie za darmo. Dla idei i z poczucia obowiązku.
Udaję się do kadr po zeszyt "Zamiary pracy poza ustalonymi godzinami" w zeszyt wpisuję cel\zadania jakie będę wykonywał, przewidziany czas pracy, szukam bezpośredniego przełożonego w celu wydania zgody-podpis, udaję się z zeszytem do dyrektora urzędu zgoda-podpis, pracuję, szukam pana portiera ( ma ów zeszyt) portier pisze adnotację o której wychodzę z budynku, dnia następnego idę do kadr po zeszyt "Ewidencja czasu pracy" wpisuję cel/zadania wykonane, szukam przełożonego potwierdza/podpisuje wykonanie zadania, udaję się z zeszytem do dyrektora po podpis.
nie - oficjalnie nadgodzin nie ma, więc i nie ma co oddawać
nadgodziny powinny być liczone 1:1,5 lub 1:2. Nie powinno się przekraczać 12h pracy na dobę bez dnia wypoczynku.
Procedura odbioru nadgodzin jest zgodna z przepisami, ale polecenie pracy po godzinach już nie. Nadgodziny najczęściej nie wynikają z bezpośredniego polecenia przełożonego tylko z nierównego podziału obowiązków na stanowiskach. Osoby bardziej "wydajne" są nadmierne obciążane, co je zmusza do pracowania po godzinach. Nadgodziny powinny być płatne.
Zgodne z zarządzeniem dyrektora IS
Są zgodne, tylko nie zawsze są stosowane.
Tu nie ma procedur, wszystko jest zamiatane pod dywan. Nikt nie pyta jak, ale dyrekcja chwali się, że wszystko wykonane i że "jako jedyni w kraju..."
Odzyskiwane przez pracowników są tylko godziny wykonywanej pracy na polecenie przełożonego. Pozostawanie "z własnej woli" ze względu na dużą ilość zadań i brak możliwości zrobienia ich w godzinach pracy jest odnotowane ale nie podlega odzyskaniu.
nie jest ewidencjonowany czas pracy nadliczbowej urzędników mianowanych, co jest tłumaczone tym, że urzędnik mianowany nie ma nadgodzin, co moim zdaniem nie jest prawdą, bo to, że urzędnik nie ma płacone za nadgodziny nie oznacza, że może mieć ich więcej niż 150 w roku kalendarzowym
Uważam, że nie, ponieważ nadgodziny zależą od decyzji pracodawcy, zatem on winien załatwiać formalności "z automatu". W obecnej sytuacji często nie ma możliwości załatwienia formalności związanych z wnioskiem i w praktyce pracownicy pracują w nadgodzinach "charytatywnie",bo nigdzie to nie jest odnotowane. Z drugiej strony za każdą minutę, kiedy pracownik wyjdzie z pracy szybciej, są mu potrącane kwoty z wynagrodzenia - pracodawca potrafi wtedy liczyć każdą minutę, ale to już osobny temat.
Nie - sporadycznie praca w godzinach nadliczbowych jest oficjalnie rejestrowana....
Nie. Wyrażenie zgody na przebywanie w urzędzie nie jest poleceniem wykonywania pracy po godzinach.
jeżeli zostaję po pracy w ostatnim dniu miesiąca - nie mogę za to odebrać czasu wolnego
Niechęć pracodawcy do wprowadzenia elektronicznej ewidencji czy elastycznego czasu pracy, co znacznie ułatwiłoby nam pracę. Nagminne nie ewidencjonowanie pracy po godzinach
Nie ma kiedy odebrać nadgodzin w wygodnej formie np. kilka dni z rzędu. Po jednym dniu nie ma sensu bo trwałoby ponad rok. Wynagrodzenie dodatkowe nie wchodzi w grę.
Pozostanie po godzinach trzeba planować co najmniej na dwa dni przed terminem, gdyż tyle trwa procedura poleceń tak samo z odbiorem czasu pracy.
Przy elektronicznej ewidencji czasu pracy wniosek o nadgodziny musi być złożony dużo wcześniej, aby go wprowadzić do systemu. Konieczność pozostania w pracy czasem wyniknie w ostatniej chwili. Wówczas niestety nadgodziny nie są rozliczane. Trudno też pisać o 15-30 min które są konieczne do zakończenia pracy. Codzienne minuty nadgodzin dają w sumie rocznie wiele dni dodatkowej pracy, która nie jest ewidencjonowana.
W firmie jest elektroniczny czas pracy ale nie rejestruje nadgodzin ;))) tzn. zlicza maksymalnie 8 godzin od "odbicia się" na początku pracy. Pracuję w komórce zarządzanej przez rozsądne osoby i nie ma problemu z kwestią nadgodzin. Można "odebrać" jak się chce.
Niektóre stanowiska specjalistyczne wymagają okresowej pracy w nadgodzinach (okresowo zwiększa się zakres obowiązków a terminy nie pozwalają na rozłożenie tego w godzinach pracy). Nierealne jest odbieranie wolnego za nadgodziny, bo nie pozwalają na to bieżące obowiązki. W efekcie niektórzy pracownicy pracują znacząco więcej niż większość, a nie jest to odnotowywane oficjalnie. W dłuższym okresie czasu odbija się to na zdrowiu i wydajności pracy takiej osoby.
Brakuje mi możliwości odpracowania spóźnień lub wyjść prywatnych. Pocieszające jest to, że konieczność zabrania pracy do domu nie jest częsta głównie obejmuje kwestie koncepcyjne, względnie dokształcanie się z obowiązujących przepisów, o ile to ostatnie w ogóle można uznawać za nadgodziny.
zdublowana ewidencja elektroniczna i papierowa
Trzeba się upomnieć o odbiór. Na moim stanowisku zostawanie po godzinach, gdy mam natłok obowiązków, które mnie do tego zmuszają, nigdy nie jest nazwany jako typowe "nadgodziny". Aby móc je odebrać w danym miesiącu wypełniam kartę "wyjść prywatnych" i wychodzę któregoś dnia o tyle wcześniej, o ile w danym miesiącu musiałam zostać dłużej w pracy. U pracodawcy ostatecznie sytuacja wygląda następująco: odrobiłam zaplanowane wyjście prywatne...
Brak czasu na wybieranie wypracowanych nadgodzin.
to, ze 59 min się nie liczy a 60 min już tak, często siedzimy i dłubiemy w nosie bo musi być odbębniona godzina, nakazywanie dyżurów do 18:00, często osoba wpisana nie przychodzi i wtedy trzeba pracować od 7 do 18.
Nie zawsze respektowane jest regulaminowe siedzenie po godzinach - tzn. brak polecenia na piśmie. Jednocześnie Zadania otrzymywane 5 min. przed wyjściem z terminem na rano następnego dnia nie są uznawane za nadgodziny.
Teoretycznie nadgodzin w mojej jednostce nie ma... teoretycznie :)
Elektroniczny system rejestracji czasu pracy jest, ale wszystkie dane dotyczące czasu pracy ewidencjonowane są w systemie przez pracownika kadr z papieru spod palca, czyli np. urlopy, wyjścia prywatne, nadgodziny i wolne za nadgodziny - to wszystko jest na papierze i jeszcze musi się zgadzać z elektronicznymi zapisami, co wymaga nieustannego sprawdzania i pilnowania albo stania przy czytniku, żeby godzina z kartki zgadzała się z tą z systemu.
Jakby nie było to zawsze jest więcej czasu nadpracowanego a niezapłaconego.
Nadgodziny powinny być płatne. Ponadto z racji pełnienia całodobowych dyżurów (...) nie mamy płacone więcej za pracę w dni świąteczne (za pracę w święta czy na przykład sylwestra przysługuje nam zwykły dzień wolnego). Denerwuje mnie również to że podczas gdy Dyrektor Generalny Zwalnia wszystkich urzędników np w Wigilię o godzinie 13:00, Nam tych godzin (np 13:00 - 15:30) nie wlicza się jako nadgodziny. Rozumiem, że ze względu specyfiki pracy nie mogę opuścić stanowiska, jednakże jeśli np Pani z finansów ma 2 godziny ekstra wolne, dlaczego ja tych 2 godzin ekstra wolnych nie mogę sobie wziąć kiedy indziej.