...tekst nie do końca poważny
Ostatnimim krzykiem mody w różnych jednostkach budżetowych jest obowiązek sporządzania sprawozdań ze szkolenia. Zapewne w wielu przypadkach przygotowano w tym celu odpowiednie formularze, niemniej uważam, że niesłusznie. Moim zdaniem zawsze ciekawiej czytać relacje oddane własnymi słowami niźli wszystkie takie same. Można by było na przykład wtedy napisać to tak:
Drogi formularzu,
Przedstawiam sprawozdanie z ostatniego szkolenia.
Dzień pierwszy - dojazd:
Godz. 11.00: Przybiegłam na dworzec aby wsiąść do pociągu który mógłby mnie zawieźć na miejsce szkolenia. Zanim jednak dotarłam na peron mój pociąg odjechał. To niesprawiedliwe. Teraz muszę czekać dwie godziny na następny. Na szczęście jest jeszcze dość ciepło.
Godz. 13.30: Wsiadłam do pociągu. Na pierwszej stacji wysiadłam i wracam stopem na dworzec - muszę poczekać jeszcze godzinę na pociąg we właściwym kierunku.
Godz. 15.40: Jak to mówią, do trzech razy sztuka. Pan konduktor jest bardzo miły i zapewnił mnie, że jedzie tam gdzie ja, więc tym razem chyba się udało. Za sześć godzin powinnam być na miejscu.
Godz. 17:20: Młody człowiek pod oknem strzela do indyków w swoim telefonie. Jestem tolerancyjna i uważam, że każdy może mieć jakieś hobby, ale wolałabym, żeby robił to trochę ciszej. Niestety, twierdzi że nie może, bo jak wyłączy dźwięk to nie wie czy trafił.
Godz. 19:20: Człowiek od gry w telefonie wysiadł, a razem z nim indyki, ale właściwie nie ma to znaczenia - i tak nie miał szans w konkurencji z panem przy drzwiach. Nigdy nie sądziłam, że chrapanie może generować tyle różnych dźwięków. Moim zdaniem stworzył jakiś rodzaj języka, a może raczej w ten sposób ujawnia się któryś dialekt uznany za martwy?
Godz. 22.30: Spotkałam na dworcu koleżankę. Jest tu już trzeci raz i bez problemu trafiłyśmy do hotelu. Może dlatego, że wzięłyśmy z dworca taksówkę. Niestety, kolacji już nie było. Może to i lepiej, pójdę wcześniej spać.
Dzień drugi: zajęcia
Godz. 8.00: Całą noc śniły mi się indyki mówiące wymarłym językiem. Nie rozumiałam co chciały mi powiedzieć, ale każdy z nich wskazywał na rozkład jazdy. Idę na śniadanie.
Godz. 9:00: Zaczynają się zajęcia. Zapowiada się ciekawie. Dziś będziemy mówić o rozkładach empirycznych dla wybranych zmiennych predykcyjnych. Wszyscy są bardzo podekscytowani. Jedna pani płacze.
Godz. 13.00: Obiad. Indyk w sosie pieczarkowym.
Godz. 14.30: Zajęcia coraz ciekawsze. Teraz wyłaniamy zmienne, które charakteryzują się największymi przesunięciami względem siebie kwantyli, wartości maksymalnych, minimalnych oraz median. Dwie panie płaczą. Myślę, że to ze wzruszenia.
Godz. 16.00: Koniec zajęć na dziś. Jeszcze nie wiem co będę robić wieczorem.
Godz. 18.00: Kolacja. Pasztet z indyka.
Godz. 21.00: Zwiedzamy miasto. Jest fajnie!
Godz. 23.50: Idę spać.
Dzień trzeci: zajęcia
Godz. 8.00: Śniło mi się, że wyliczałam odchylenie standardowe w populacji indyków w Ameryce Północnej w latach 1492-2015. Jestem zmęczona. Idę na śniadanie.
Godz. 9.00: Dzisiaj będziemy estymować warunkową wartość oczekiwaną zmiennej losowej, zwanej zmienną objaśnianą, dla zadanych wartości innej zmiennej lub wektora zmiennych losowych. Niektórzy już nie mogą się doczekać!
Godz. 13.00: Obiad. Nie wiem, co to jest ale kojarzy mi się z indykiem.
Godz. 14.30: Teraz będzie o regresji krokowej postępującej i wstecznej. Interesujące, myślę, że będę z tego korzystać.
Godz. 16.00: Koniec zajęć. Szkoda, że szkolenie już jutro się kończy.
Godz. 18:00: Kolacja. Zapadła decyzja, że dziś zwiedzamy drugą stronę miasta.
Godz. 00.15: Było bardzo fajnie. Ale trzeba iść spać.
Dzień czwarty: zajęcia i powrót
Godz. 8.00: Śniło mi się, że zajęcia prowadził indyk. No cóż, chyba czas na śniadanie.
Godz. 9.00: Dzisiaj będzie o analizie dyskryminacyjnej. Szkoda, że tak krótko!
Godz: 13.00: Koniec zajęć. Wracamy do domu. Muszę zrezygnować z obiadu, żeby zdążyć na pociąg. Właściwie nie żałuję, bo z kuchni pachnie indykiem.
Godz. 15.00: Zdążyłam na pociąg i jestem we właściwym. Zapewne dzięki koledze, który jedzie razem ze mną tylko wysiada trochę wcześniej. Zabawny jest. Mam nadzieję, że nie chrapie.
Godz. 22.00: Dotarłam do domu. Mam przed sobą materiały szkoleniowe, których nie mogę udostępniać (jest informacja o braku zgody autora na ich rozpowszechnianie). Nie mogę ich zatem załączyć do niniejszego sprawozdania.
Tekst, oczywiście jest całkowicie fikcyjny i nie opisuje żadnych rzeczywistych wydarzeń. Musiałam napisać coś odreagowującego, za co Was bardzo przepraszam. Czasem mam wrażenie, że albo to ja oszalałam albo świat oszalał...