...niezupełnie serio...
To ostatnia niedziela mojego urlopu i we wtorek wracam do pracy. Wypada jednak coś wrzucić na portal - pozwolę sobie więc na tekst z dedykacją dla Kolegi Bisa w kontekście naszej niedawnej "esemesowej" wymiany spostrzeżeń. Będzie o motywacji do działania (jakiegokolwiek działania) w naszej rzeczywistości. Nie tylko tej urzędowej. Spotykam się z pytaniami znajomych skąd biorę czas na to co robię: na portal, na hobby, na ogród, na lekturę, na ciągłą naukę. No cóż, zdradzę Wam w tajemnicy, że wspomagają mnie krasnoludki. Miałam z nimi ostatnio trochę problemów, Ale o tym pod koniec artykułu.
A tak serio: portal nie jest przejawem jakiegoś niesłychanego zapału z naszej strony czy właśnie pozytywnej motywacji. Nie zarabiamy na nim, a nawet przeciwnie: sami opłacamy hosting i domenę; jeśli trzeba gdzieś jechać, zawsze robię to w ramach urlopu i na własny koszt. Portal istnieje, bo widać jest taka potrzeba; mamy w urzędach mnóstwo narzędzi ułatwiających komunikację, ale największym problemem administracji jest przepływ informacji. Jak to możliwe? Z czego to wynika? Próbujemy coś z tym zrobić. Staramy się po prostu rozmawiać. Zadawać własne pytania, aby otrzymać komunikaty szersze niż te oficjalne. Pewnie, można siedzieć i narzekać, można obrazić się na cały świat, tylko - co to zmieni? Podobno każdy człowiek, którego spotykamy zostawia w nas jakiś ślad - i odwrotnie. Więc my też w interakcji możemy po sobie jakiś ślad zostawić. Jesteśmy, jako ludzie, istotami społecznymi; oddziałujemy na siebie w relacjach społecznych tak samo jak oddziałują na siebie atomy. Może kiedyś nam się uda zmienić sposób, w jaki jesteśmy jako grupa zawodowa postrzegani? Czasem niewiele trzeba. Ostatnio miałam okazję porozmawiać z panem, który nie miał najlepszej opinii o urzędnikach. Rozmowa była niezwykle miła i mam nadzieję (a na to wyglądało), że pan zachwiał się w swoich negatywnych przekonaniach... Gdyby coś takiego zrobił każdy z Was udałoby się do nas może przekonać więcej osób? I nie chodzi o padanie sobie w objęcia. Wystarczy brak okazywanej na każdym kroku niechęci... Nie oszukujmy się, nie uda nam się poprawić naszej sytuacji (w tym materialnej) przy niechęci społeczeństwa. Czasem też trzeba nadać sygnał:
"halo, tu jesteśmy"
i jeszcze:
"jesteśmy ludźmi, nie zasobami".
Co roku uważnie śledzimy losy wskaźnika rewaloryzacji wynagrodzeń, składamy (i namawiamy Was do tego) wnioski lobbingowe.
Wjawor sam świata nie zmieni. Ja też nie. Ani tych kilka osób które się odważyły wysłać taki wniosek.
Ale wiem, patrząc realnie znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że w pewnym momencie stwierdzę, że portal już nie ma sensu. I po prostu nie opłacę hostingu na kolejny rok. Kiedy to nastąpi? To zależy tylko od Was. Ani ja ani Wjawor nie jesteśmy perpetuum mobile. Coś nas musi napędzać. Tym czymś jest na przykład jakaś interakcja z Waszej strony. Jakakolwiek...
Wszyscy jesteśmy sfrustrowani. Tylko że frustracja niczego nie zmieni. Ona człowieka dobija i izoluje od innych. Spycha go w głąb niemocy i najczarniejszych myśli; obezwładnia i z czasem zmienia się w beznadzieję i obojętność. Wiem o tym znacznie lepiej niż Wam się wydaje. I tak, wiem, dzisiaj ważniejszy jest egoizm niż relacje społeczne. Wystarczy się rozejrzeć dookoła. Przy tym wszystkim, patrząc wyłącznie na siebie, zapominamy zupełnie o innych. Ale ja tak nie chcę. Nie zgadzam się na to. Czy to jest motywacja? A może zapał?
No więc dlaczego prowadzimy portal? Proste: bo ktoś musi. I wygląda na to, że nikogo innego (chętnego) nie ma. I tyle. Ale może powinnam tu mówić tylko za siebie.
Tyle serio w chwili szczerości.
A wracając do krasnoludków, żeby nie kończyć tak strasznie poważnie - krótki zapis z pamiętnika:
Wstałam wcześnie rano, żeby udać się do pracy. Dzieci spały, korzystając z wakacji, mąż wykazał empatię i poszedł do sklepu, a ja pstryknęłam włącznik czajnika, żeby zrobić sobie kawy, kiedy niespodziewanie usłyszałam delikatne chrząknięcie.
Trzy krasnoludki usadowiły się na zlewie i - machając nogami - zaczęły się żalić.
Że praca ciężka.
Że mleko w spodeczku nie takie jak kiedyś i jeszcze trzeba się spieszyć, bo tłusty pająk im podpija.
Że nikt im nie dziękuje.
Że nikt im nie płaci ZUS-u i skąd będą miały później emeryturę.
Że słodycze nie takie jak kiedyś i właściwie to dlaczego już tak dawno nie było ptasiego mleczka?
Że czwarty krasnoludek został zamknięty w zmywarce i od tej chwili nikt go więcej nie widział.
Że muzyka czasem za głośna.
Że przydałyby się nowe czapeczki i kubraczki, bo te już całkiem do niczego.
Że od kiedy zniknął domek dla lalek, nigdzie im nie jest wygodnie.
Że przydałby się jakiś pojazd, bo na piechotę trudno psy przechytrzyć.
Starałam się jakoś je udobruchać.
Obiecałam wytropić i wyprosić pająka.
Zamiast mleka zgodziłam się na śmietanę.
Załatwiliśmy sprawę emerytury.
Zgodziłam się jeszcze dzisiaj kupić ptasie mleczko.
Znalazłam czwartego krasnoludka, który chrapał aż dudniło na półce z garnkami (podobno krasnoludki po kąpieli zapadają w głęboki sen na kilka tygodni).
Przyniosłam im stopery do uszu.
Obiecałam przejrzeć już dawno zapomniane ubranka dla lalek celem dopasowania czegoś na moich małych pomocników. Przy okazji wpadł mi w oko model nowego VW Garbusa, który chyba zaspokoi ich wymagania.
Uzgodniliśmy, że dostaną tylko dla siebie do zamieszkania część kredensu.
Po czym spóźniłam się do pracy i nikt nie chciał wierzyć, że to wszystko przez krasnoludki :(