...kilka słów komentarza
Obejrzałam zapis posiedzenia komisji, o którym Elsi pisał
TUTAJ. Nawiasem mówiąc, jeśli jesteście zainteresowani tematem - wróbelki ćwierkają, że warto jutro zajrzeć do Rzepy. Pozwolę sobie na komentarz do tego spotkania - a przy okazji jeszcze do kilku innych kwestii, bo trochę mi się nazbierało. Ale zaczniemy od komisji. Po pierwsze, skład komisji możecie poznać
TUTAJ. 26 osób. Ja wiem, że na materiale video nie widać całej sali, ale... nie wierzę, że reszta siedziała poza zasięgiem kamery. Pytania padły, o ile się nie pomyliłam, od 5 osób spośród komisji. Posiedzenie obejmowało sprawy związane z liczbą ok. 120 tys. ludzi. Ale wiem, naiwna jestem. Wracając do tematu: Szefowa s.c. sporo miejsca w swoim wystąpieniu poświęciła niskim uposażeniom, zamrożeniu płac i konsekwencji tegoż, które państwo jako pracodawca zaczyna odczuwać. Poprawia się sytuacja na rynku pracy, co oznacza większą fluktuację (i o tym też była mowa) i co z tym związane - przede wszystkim odpływ wiedzy i doświadczenia. Na marginesie, po konsolidacji daje się odczuć bardzo dotkliwie taka prosta prawda: jeśli wcześniej zatrudnionych było 5 osób które nie potrafiły czegoś robić (bo nigdy nie musiały, ponieważ nie leżało to w ich zakresie obowiązków), to zatrudnienie kolejnych 3 które też tego nie potrafią - niczego w tym zakresie nie poprawi. I proszę nie traktować tego jako złośliwości czy podważania czegokolwiek; można być super specjalistą w określonych dziedzinach, ale jeśli z jakąś jedną zwyczajnie nie miało się do czynienia to nie da się nabyć niezbędnej wiedzy w kilka dni. A brak osoby od której można nabyć doświadczenia to wręcz często uniemożliwia. Tymczasem warto zauważyć, że ze służby cywilnej przede wszystkim znikają specjaliści i eksperci. Inna rzecz to to, że po konsolidacji komunikacja nie tylko leży, ale w dodatku leży na torach i coś ją już sześć razy rozjechało (i tym razem z pewnością nie był to tramwaj...). Ale to też tak nawiasem mówiąc.
Po raz kolejny wracając do tematu... W wystąpieniu Szefowej co do płac trochę mi zabrakło jednego zdania: skoro 8 tys. osób zarabia (z wszystkimi dodatkami) mniej niż 2 tys. zł to jest to prawie 7% członków korpusu. A skoro 30 tys. osób zarabia mniej niż 2,4 tys. (przypominam: ze wszystkimi dodatkami!) to jest to już 25%, czyli 1/4 członków korpusu! To oznacza przychód mniejszy niż 28.800 rocznie. Brutto...
Cieszy mnie, że pani Minister zauważa też takie rzeczy jak nadmiernie rozbudowana sprawozdawczość czy skomplikowane procedury w zakresie zarządzania. W sprawozdaniu i wystąpieniu wskazano, iż jednym z celów DSC (oprócz doprowadzenia do zwiększenia konkurencyjności wynagrodzeń, zwiększenia zainteresowania podjęciem pracy w ksc i zwiększenia zaufania społecznego) będzie podniesienie jakości systemu zarządzania. Może powiem tak: to też jest bardzo potrzebne. Marzy mi się bowiem taki system, który będzie nastawiony na wnioski, a nie na papiery. Ale o tym pisałam wiele razy i może dzisiaj odpuszczę.
Wśród zebranych w sali zdumienie obudziła informacja, że są członkowie ksc, którzy korzystają z pomocy społeczniej. Naprawdę nie rozumiem tego zdziwienia. Chyba nie pamięta się o tym, że większość w korpusie (prawie 70%) to kobiety. A jak spojrzeć na załącznik nr 1 do sprawozdania Szefa s.c. za tamten rok to widać, że na stanowiskach wspomagających (czyli najniżej opłacanych) kobiety stanowią 76%. Nie chcę nikogo urazić, ale w przypadku gdy ludzie się rozstają to najczęściej kobiety zostają samotne z dziećmi. Zresztą, może to i działać i w ten sposób, że to samotne kobiety z dziećmi częściej starają się o pracę w administracji niż gdzieś w biznesie, bo wciąż panuje przekonanie, że w administracji jest pewność zatrudnienia i stałe godziny pracy. Często tak bywa, ale bywa też różnie. Niemniej jeśli kobieta jest samotną matką to ciężko jej utrzymać siebie i dziecko (dzieci), opłacić rachunki za miesięczną pensję do 1600 pln netto (bo tyle wychodzi jak podzielimy roczny przychód bez 13 na 12. A bez 13, bo ta 13 jest często przeznaczana na spłatę zaciągniętych w trakcie roku długów). Skąd więc zdziwienie, że są tacy członkowie ksc którzy korzystają z pomocy społecznej? Przy okazji, polecam świetny artykuł Piotra Wójcika na stronie
jagielloński24. Dla zachęty cytat:
Można znieść niestabilną pracę, jeśli jest dobrze płatna. Można zadowolić się niewysokimi zarobkami w zamian za pewność zatrudnienia albo posiadanie czasu wolnego potrzebnego do spełniania pozazawodowych celów. Można też pójść na układ, w którym niestabilne i niskopłatne zatrudnienie zrekompensujemy sobie partnerskimi relacjami w pracy oraz jej potencjałem rozwojowym. Ale pracy, która jest niestabilna, niskopłatna, a relacje w niej są toksyczne, nikt nie ma prawa zdzierżyć.
My jeszcze możemy dodać: brak społecznej akceptacji/ społecznego szacunku, prawda?
I właśnie, teraz chyba pora przejść do wystąpienia Pani Poseł Hrynkiewicz. W tym jednym wystąpieniu w dużej masie słów Pani Poseł posądziła nas o korupcję, procesy "pod spodem" i ogólnie kiepską jakość materiałów które otrzymują parlamentarzyści od urzędów centralnych i ministerstw. Powołała przykłady spraw w których interweniowała i w których jej zdaniem nic się nie dzieje. Pozwolę sobie na to odpowiedzieć z punktu widzenia szarego urzędnika. Nie będę cytować całych wypowiedzi, bo już późno, ale patrząc na to co robię w pracy i znając przynajmniej jedną ze spraw o których była mowa:
- spada zatrudnienie w urzędach i odchodzą ludzie doświadczeni ze względu na niskie zarobki, co powoduje zwiększenie obciążenia pracą tych którzy zostają. Szczególnie dotyczy to obszarów gdzie konieczna jest wiedza specjalistyczna;
- wiele razy brałam udział w przygotowywaniu różnych informacji, również kierowanych przez dwóch pośredników (czyli instytucje nadrzędne) do posłów i przykro mi bardzo to stwierdzić, ale pytający często albo sami nie wiedzą o co im właściwie chodzi albo nie potrafią tego sprecyzować; zaczyna się zabawa z telefonami do instytucji wyżej, ta wyższa do jeszcze wyższej i tą samą drogą przychodzi odpowiedź (o ile w ogóle przychodzi) często albo udzielona na odczepnego albo zniekształcona (znacie zabawę w głuchy telefon?); przy tym wszystkim oczywiście sprawa jest bardzo pilna, co wyklucza rzetelne przemyślenie problemu na każdym szczeblu - a potem różne rzeczy wychodzą, prawda? Tylko czy to aby na pewno jest wina urzędników tych na dole czy znów problem z rozjechaną komunikacją?
- to nie jest tak, że 120 tys. ludzi siedzi przy biurkach i czeka na pytanie albo wykonuje swoje podstawowe zadania (te zwartościowane) których niewykonywanie Pani Poseł nam zarzuca. Nie ma tygodnia, a czasem dnia, żeby tysiące ludzi w Polsce nie wypełniało pilnych tabelek albo nie zostało wciągniętych do pilnego projektu. W większości ani te tabelki ani projekty niczego nie wnoszą, albo w trakcie zostają zarzucone, ale wykonać je trzeba bo są pilne. Na zadania podstawowe czasu zostaje niewiele. Pytanie, kiedy ktoś wreszcie zacznie liczyć ten stracony czas w realnych pieniądzach? Bo na przykład 5 minut klikania po obsłudze każdego klienta w programie który ma służyć wyłącznie do statystyk i do niczego więcej w urzędzie, gdzie obsługuje się rocznie 170 tys. klientów nie jest darmowe. Jakby nie liczyć, wychodzi 71 dni w roku tylko i wyłącznie klikania; zatem - poza kosztami materiałowymi czy energii, sam koszt wynagrodzeń przekracza już w jednym roku koszt tzw. "kolejkomatu". A gdzie jeszcze koszt alternatywny, czyli nie robienia tego co powinno być zrobione? Ja wiem, tego nie widać bo to są koszty ukryte, ale TO KOSZTUJE! Wszelkie rozwiązania tzw. "bezkosztowe" w efekcie mogą okazywać się nadmiernie kosztowne. A podobne pomysły, niestety, nie są rzadkością.
- prawo tworzone przez posłów do grona których zalicza się również Pani Poseł swoją jakością, łagodnie mówiąc, nie powala na kolana. Żeby nie użyć innego określenia.
Więc w mojej ocenie przyczyną tego co Pani Poseł zarzuca urzędnikom nie jest ani korupcja, ani procesy odbywające się "pod spodem", tylko zwyczajny brak czasu. Chyba że za procesy odbywające się "pod spodem" uznamy niepotrzebnie (w wielkim pośpiechu i stresie) wykonywaną pracę do której wydatnie przyczynia się ś. p. komunikacja.
A wracając do samego posiedzenia: zachęcam Was do obejrzenia. Wiem, że to długo trwa, ale warto. Bo Szefowa głośno mówi o rzeczach, o których jeszcze do niedawna się mówiło niewiele przy takich okazjach. Albo milczało.