O wizerunku...

Natknęłam się dzisiaj na ciekawy artykuł w DGP - może niekoniecznie związany ze służbą cywilną, ale na pewno dający wiele do myślenia. I sporo mówiący o czasach i realiach w jakich przyszło nam żyć. Mowa jest o ratowaniu nadszarpniętego wizerunku - z omawianej metody, tj. wynajęcia agencji PR korzystają bowiem zarówno politycy jak i różnego rodzaju "gwiazdy".

Jako grupa zawodowa na wynajęcie agencji PR nie mamy żadnych szans, zresztą - nie wiem, czy bym tego chciała. Niektóre teksty pojawiające się w mediach, których celem jest posklejanie nadszarpniętej reputacji czuć pospolitą propagandą na kilometr. Najbardziej w artykule rozbawiło mnie to oto zdanie:

Nie kłam i nie próbuj przeczekać, przyznaj się, przeproś i powetuj straty – radzą spece.

Bo tak sobie myślę: czy, po pierwsze: faktycznie taka rada jest warta sporych pieniędzy? Wszak to są podstawy wychowania... A po drugie: jeśli te przeprosiny padają nie dlatego, że ktoś ma poczucie winy, odczuwa skruchę i w przyszłości nie chce nigdy więcej niewłaściwego zachowania powtórzyć  - tylko dlatego, że tak radzi spec od PR - to ile one są warte?

Drugie stwierdzenie, które mnie rozbawiło:

Podręcznikowe strategie nie wyczerpują całego arsenału, o którym profesjonaliści brzydzą się mówić, bo sami takich metod nie stosują albo nie chcą psuć i tak nie najlepszego wizerunku branży.

No to jak to jest? Nadszerpnięty wizerunek ratuje branża, która sama nie ma najlepszego wizerunku?

Poczytajcie sami ten artykuł, nie mam dziś czasu na dłuższy tekst. Powiem jeszcze tylko tyle, że przeraża mnie to że dzisiaj wszystko można kupić. Łącznie z przebaczeniem. W każdym razie - tak wynika z artykułu, ale mam wciąż nadzieję, że nie jest to prawda. A tymczasem to my jako grupa zawodowa coraz bardziej jesteśmy postrzegani jak demony...

Kasa, Misiu, kasa :(

 

 

Joomla templates by a4joomla