...zarzucając im, że się nie stresują...
Nasz ulubiony redaktor znów w akcji. Tym razem zarzuca urzędnikom, że się nie stresują. Pozwoliłam sobie pod owym ARTYKUŁEM pozostawić komentarz, ale się jeszcze tu rozwinę. Pozłośliwię sobie - nagłówek brzmi tak:
Na moje pytanie, dlaczego jest tak mało ocen negatywnym wśród pracowników administracji rządowej (...)
Oszczędzają na korekcie albo też nie stresują się składnią ani gramatyką. No cóż, każdy ma prawo do błędów, ale ja piszę za darmo i po amatorsku, a pan redaktor teoretycznie jest profesjonalistą. I powinno się od niego wymagać więcej.
Nie będę cytować, sami sobie poczytajcie. Niemniej jak dla mnie wniosek z tego, że sąd uchyla słabą notę jest taki, że nie było wystarczających dowodów w ocenie sądu, że pracownik na słabą notę faktycznie zasłużył. Rozbawiło mnie też zestawienie liczby członków ksc (122 tys.) z liczbą wszczynanych postępowań dyscyplinarnych (ok. 500). Rozumiem, że pan redaktor będzie lobbował za ustaleniem minimalnego progu i w związku z tym wszczynaniem postępowań dyscyplinarnych na podstawie losowania. Nie wiem, jakie ma szanse powodzenia jako że okoliczności wszczęcia postępowania są uregulowane w określony sposób, chociaż biorąc pod uwagę iż media nazywane są czwartą władzą - kto wie. Co do kwestii przychodzenia pijanym do pracy - nawet nie będę tego komentować. Ale pisząc o trudnościach przy zwolnieniach pan redaktor nie zechciał się zapoznać choćby z wyrokiem SN z 19.4.2012 r., II PK 203/11 - nie śmiałabym wymagać wyszukiwania informacji w książkach czy czasopismach (aczkolwiek dawno, dawno temu istnieli dziennikarze którzy zapoznawali się z tematem zanim oddali tekst do publikacji), ale obsługa google czy innej wyszukiwarki nie jest trudna do opanowania. Może warto by było czasem spróbować? Potem jest jak zwykle refren w postaci stwierdzenia, że średnia płaca jest wyższa i że nagrody dostają wszyscy pracownicy. Ilekroć czytam te jego teksty, przypomina mi się taki dowcip:
Pani w szkole pyta Jasia.
- Co mamy z gęsi?
- Smalec.
- I co jeszcze?
- No, smalec.
- A co masz w poduszce?
- Dziurę.
- A co wylatuje z dziury?
- Pióra.
- No to co mamy z gęsi?
- Smalec.
Potem jest zarzut, że nie chcemy odchodzić z budżetówki do prywatnych firm. Po pierwsze, znów - nie jest to prawda. W ciągu ostatnich dwóch lat spośród moich znajomych zdecydowało się na ten krok już 18 osób. Po drugie - pan redaktor jest jeszcze młody i być może nie wie, że Warszawa nie jest jedynym miejscem w Polsce w którym żyją ludzie. Na prowincji też żyją, z tym że tu znacznie trudniej o pracę. A na koniec pada zarzut że pijemy alkohol w pracy. Nie mam zielonego pojęcia, co pan redaktor w tym ministerstwie w którym pracował robił, ale ja się z czymś takim od wielu lat nie spotkałam.
Dostałam dzisiaj pisemną informację o zmianie pracodawcy w związku z konsolidacją. Przeczytałam to raz, potem drugi - i przypomniał mi się fragment jednego z odcinków Simpsonów, kiedy któreś z dzieci świętowało urodziny. Wynajęty w tym celu kalun odbębnił wierszyk, gdzie padł tekst:
wszystkiego najlepszego dziewczynko/ chłopczyku
...zdaje się bowiem, że wszystkie przekazane ludziom informacje zawierały tę samą treść, niezależnie od tego, czy osoba zmieniająca pracodawcę realizuje procesy pomocnicze czy podstawowe. Korespondencja seryjna?
Zdaniem pana redaktora zatem w ogóle nie jesteśmy zestresowani. Wymyślamy sobie, że ktoś na nas pluje, że nie jesteśmy doceniani, że się nas traktuje jak piąte koło u wozu, że się wymaga cudów za Bóg zapłać. Nie będę tego komentować. Zrobiłam to pod jego artykułem.
A tak w ogóle to polecam "Regułę przetrwania" - książkę której autorem jest Vitus B. Dröscher. Książka traktuje o zwyczajach społecznych wśród zwierząt, ale jest tam jeden taki rozdział, pod sam koniec, opisujący zwyczaje pawianów na wybiegu w jednym z ogrodów zoologicznych. Jeśli się komuś wydaje, że nasze zachowania społeczne to typowo ludzka cecha, to jest w błędzie. Książka jest warta przeczytania, bo jak człowiek odkrywa że ma w sobie zwierzę to jakoś łatwiej nad nim panuje. Ale to tak na marginesie. Niemniej jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o źródłach stresu, to jest to bardzo dobra lektura. I niezwykle ciekawa. I do tego pouczająca, czego o twórczości red. R. powiedzieć nie można.