bez nadziei
Na stronach Dziennika Gazety Prawnej tym razem natknęłam się na naprawdę fascynujący artykuł. Mowa o wywiadzie z socjologiem Jarosławem Urbańskim: Polska krajem prekariuszy. Słowo „prekariusz[1]” w dużym skrócie oznacza osobę bez perspektyw na przyszłość. Mogłoby się wydawać, że nam, członkom KSC to nie grozi. Ale… czy aby na pewno? Gdzieś tam przy budżecie zadaniowym zaczyna się przebąkiwać o kontraktowaniu wykonywania zadań. Na ile nam blisko do tego - nie wiem. Outsourcing już wszyscy znamy doskonale. Coraz bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że osoby z mojego pokolenia i późniejszych przechodząc na emeryturę (w sensie: kończąc jakąkolwiek aktywność zawodową, bo nawet owa emerytura jest zdarzeniem przyszłym i mocno niepewnym) będą otrzymywały od pracodawcy w ramach podziękowania za zaangażowanie w pracę - zestaw do eutanazji. I proszę się nie oburzać, ja tylko idę o krok dalej niż tzw. Wielki Kapitał. Kiedy tak się rozglądam dookoła, nie widzę żadnych podstaw do optymizmu.
Zachęcam do lektury tego tekstu. I do zastanowienia się gdzie właściwie jesteśmy i czy jeszcze na pewno jesteśmy „kim” – a nie „czym”. I czy nie jest jeszcze za późno, żeby cokolwiek próbować z tym zrobić?